- Zająłem miejsce brata w wyjściowym składzie tylko dlatego, że Marcin jest po operacji wycięcia migdałków. Jeszcze nie w swojej optymalnej formie. Gdyby był zdrowy, to podejrzewam, że on grałby w pierwszym składzie, a ja byłbym jego zmiennikiem. Teraz role się odwróciły, ale dla mnie to żaden problem. Jeżeli Bogdan Wenta mówi, że mam grać w pierwszym składzie to wychodzę na boisko i walczę. Jeśli mam być zmiennikiem także daję z siebie wszystko. Najważniejsze jest dobro drużyny - podkreśla zawodnik HSV Hamburg i reprezentacji Polski.
Zapytaliśmy także Krzysztofa Lijewskiego jak wygląda typowy dzień Polaków w Innsbrucku? Czy w natłoku przygotowań do kolejnych spotkań, znajdują czas na podziwianie uroków tego tyrolskiego kurortu?
- Mieliśmy tylko raz krótki spacer. W sumie nie ma czasu na zwiedzanie Innsbrucku - odpowiada Krzysztof Lijewski. - Ten jeden raz, wyszliśmy nawet nie tyle co zwiedzać miasto, lecz bardziej pooddychać świeżym górskim powietrzem. Normalnie to tylko hotel, trening, hotel, posiłek, analiza na video gry rywala - tak wygląda nasz pobyt na mistrzostwach. Koncentrujemy się tylko na kolejnych meczach. Chcemy być jak najlepiej przygotowani do każdego pojedynku. Oczywiście dużo czasu spędzamy także z naszymi lekarzami i masażystami, którzy po każdym meczu mają sporo pracy, by doprowadzić nas do normalności - tłumaczy Krzysztof Lijewski.
W stałym kontakcie z synami jest oczywiście ojciec dwójki reprezentantów Polski, Eugeniusz Lijewski, na co dzień nauczyciel wychowania fizycznego w Ostrowie i trener pierwszoligowej drużyny KPR Ostrovii. - Tata oczywiście pogratulował i zapewnia, że trzyma kciuki i bardzo przeżywa nasze mecze - dodaje młodszy z braci Lijewskich.