Michał Jurecki był bez wątpienia jednym z największych "walczaków" reprezentacji Polski. Niemiłosiernie poniewierany przez rywali, zaciskał zęby i walczył, ile miał sił. - Cieszę się, że przez kibiców jestem postrzegany jako waleczny zawodnik. Na pewno na tych mistrzostwach walczyłem bardzo ostro, co widać było często momentami chociażby po mojej twarzy - śmieje się trochę przez łzy Michał Jurecki.
- Zawsze daję z siebie wszystko, obojętnie, czy mam problemy z kolanem czy złamany nos, wychodzę na boisko i walczę. Nie patrzę na to, że mogę znowu dostać w nos. W niedzielę też oberwałem, trochę bolało, ale grałem dalej. Nie chcę oceniać siebie indywidualnie. Niech lepiej zrobią to kibice czy dziennikarze. Dla mnie liczy się wynik drużyny, a nie indywidualne statystyki - dodaje pochodzący z Kościana zawodnik.
Rozgrywający reprezentacji Polski jest bardzo rozczarowany końcowym wynikiem biało-czerwonych. - Byliśmy blisko podium, ale niestety musimy obejść się smakiem. Przed rokiem w Chorwacji zajęliśmy trzecie miejsce. Wiemy teraz jak czuli się Duńczycy, kiedy w Zagrzebiu przegrali z nami mecz o brąz. To naprawdę przykre uczucie. Cóż, nie można jednak tej porażki i czwartego miejsca rozpamiętywać w nieskończoność. Trzeba patrzeć w przyszłość. Przed nami kolejne ważne imprezy. Musimy to wszystko co tutaj się stało przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Trzeba przygotować się jak najlepiej na kolejne mistrzostwa świata, z których dwa razy wracaliśmy z medalami. Może za rok będziemy się znów radować? - dodaje z nutką optymizmu młodszy z braci.
Polacy wracają z Austrii z pustymi rękami, ale nie do końca. Miejsce w czwórce dało automatyczne przepustki do Szwecji w przyszłym roku. - Zapewniliśmy sobie udział w przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Szwecji. To jedyna korzyść z EURO 2010 w Austrii. Marne to dla nas pocieszenie, bo jednak nie przyjechaliśmy walczyć o taki cel. To było gdzieś obok. Głównym celem na Mistrzostwach Europy w Austrii było wywalczenie przez nas medalu. Niestety, tego się nie udało - uważa Michał Jurecki.
- Co się z nami stało w końcowej fazie turnieju? Nie wiem, naprawdę, nie wiem. Od meczu z Francją coś się zacięło. Prawda jest taka, że wówczas już chyba byliśmy trochę myślami przy meczu półfinałowym. Nie można jednak nam zarzucić, że nie walczyliśmy tam z całych sił. Chcieliśmy wyeliminować Francuzów z turnieju i sami wyjść z pierwszego miejsca. A co do półfinału - każdy kto choć trochę zna się na piłce ręcznej widział, dlaczego w sobotę przegraliśmy - zakończył dobitnie Michał Jurecki.