Trzech trenerów, kontuzje i... awans - rozmowa z Adamem Wodarskim, zawodnikiem Grunwaldu Ruda Śląska

Piłkarze ręczni Grunwaldu Ruda Śląska są beniaminkiem I ligi. Awans wywalczyli po emocjonującej i zaciętej walce. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zakończone rozgrywki i szanse Grunwaldu w nowym sezonie ocenia grający trener SPR-u, Adam Wodarski.

Sławomir Bromboszcz: W sezonie 2009/2010 SPR Grunwald Ruda Śląska wywalczył na parkietach II ligi awans do wyższej klasy. Sądząc po tabeli awans nie przyszedł łatwo.

Adam Wodarski: To zależy jak na to spojrzeć. Już na początku rozgrywek nikt z rywali nie sądził, że włączymy się do walki o awans. Wtedy w roli faworytów wymieniano Zawiercie, Przemyśl i Tarnów. My natomiast budowaliśmy zespół do osiągnięcia tego celu już w sezonie 2008/2009. Przed ubiegłym sezonem postawiony cel był jasny - awans. Nie patrzyliśmy na boki tylko krok po kroku realizowaliśmy plan, przygotowując się do rozgrywek grając dwa turnieje oraz sparingi praktycznie tylko z mocniejszymi rywalami. Efekt był taki, że pierwszą rundę zakończyliśmy jako niepokonani na pozycji lidera. Zespół grał dobrze i był świetni przygotowany kondycyjnie do ligi. Żaden zawodnik nie miał problemów z wybieganiem całego spotkania. W tym okresie na wyróżnienie zasłużyli: Łukasz i Krzysztof Płonka, Łukasz Wodarski, Maciek Glasner oraz Łukasz Gansiniec. Równo grali też Łukasz Błaś, Daniel Ficulak i Marcin Budzowski.

Co więc się stało, że końcówka ligi była tak dramatyczna?

- To nie końcówka ligi była dla nas nerwowa tylko przerwa w rozgrywkach po pierwszej rundzie, gdzie podczas sparingów poważnych kontuzji nabawili się wspomniany Ficulak i Paweł Lisowski. Tych kontuzji było więcej, gdyż podczas sezonu na liście kontuzjowanych byli też: Błaś, Jadczak, Eisner, Pawłowski i Pawelec. W tej sytuacji w drużynie zostało dwóch zdrowych nominalnych rozgrywających. Tak więc wróciłem na boisko jako zawodnik i trener. Po dwóch wyraźnych zwycięstwach nad zespołami z Kielc pojawiły się dwie porażki w Tarnowie (po słabym meczu) i Przemyślu. Paradoksalnie z Przemyślem u siebie wygraliśmy czternastoma bramkami pokonując bramkarza 32 razy. W Przemyślu trafiliśmy do bramki rywala 35 razy, a mimo to mecz przegraliśmy pięcioma bramkami. Przeciwnikowi wychodziło praktycznie wszystko. To był mój ostatni mecz jako trenera, a moje miejsce zajął Krzysztof Przybylski. W tym samym momencie do zespołu dołączył Marcin Księżyk.

Trener Przybylski nie popracował zbyt długo w Grunwaldzie.

- Kiedy Prezes oznajmił mi o zmianie trenera to go zrozumiałem, gdyż z boiska nie wszystko można wyłapać tym bardziej, że drugi trener Krzysiu Płonka też gra. Trener Przybylski miał też już wyrobione nazwisko, więc uznałem, że z tą opcją nie ma sensu dyskutować. Patrząc na dobro drużyny ta zmiana miała sens. Nowy trener nie wprowadził rewolucji w zespole (na pięć kolejek przed końcem ligi), a jedynie zrobił kosmetyczne zmiany, co było chyba jego zamierzeniem. Zresztą nie mogliśmy przekonać się o tym czy dokona większych zmian, gdyż po trzech tygodniach zmienił nasz zespół na NMC Powen Zabrze.

Drużyna znów znalazła się bez trenera. Zarząd zaprosił do współpracy trenera Szolca, z którym prowadził Pan drużynę. Jak ta współpraca przebiegała?

- Nie miałem żadnego problemu ze znalezieniem wspólnego języka z trenerem Szolcem . Popularny Engel był kapitanem okrętu, a ja z Krzysiem Płonką pełniłem rolę pomostu pomiędzy nim a zawodnikami. Po dwóch tygodniach zawodnicy "kupili" metody pracy trenera i nasza rola ograniczała się do zawodników. Były wyniki, była atmosfera i jest awans.

Co dalej? Skład ten sam?

- Skąd. Teraz mało która drużyna gra tym samym składem dwa sezony z rzędu, a szczególnie w dwóch różnych klasach rozgrywkowych. Wiem, że toczą się rozmowy z zawodnikami i jestem przekonany, że zmontujemy przyzwoitą drużynę na sezon 2010/2011. Pewne jest to, że drużynę poprowadzi Marcin Księżyk. Liczę na to, że już wkrótce SPR Grunwald Ruda Śląska skompletuje skład

i ze spokojem przygotujemy się do rozgrywek tak jak to miało miejsce rok temu.

Czego można życzyć przed nowym sezonem?

- Udanych transferów, spokojnej pracy bez zakłóceń i żeby trener zdążył to wszystko zgrać przed pierwszym meczem.

A w czasie sezonu?

- Samych zwycięstw i braku kontuzji.

Źródło artykułu: