- Trener Bogdan Wenta wpuścił mnie na boisko dopiero w 25. minucie. Okres, który spędziłem na parkiecie - tylko pięć minut, był za krótki, aby cokolwiek pokazać. Choć miałem jedną okazję na zdobycie bramki, to jednak przestrzeliłem. Gdybym grał trochę dłużej, na pewno zaprezentowałbym coś więcej - opowiadał po meczu Dawid Przysiek.
W drugim, niedzielnym meczu polskiej reprezentacji z Chorwacją rozegranym na warszawskim Torwarze, nielbista nie dostał okazji zaprezentowania swoich umiejętności. Szkoleniowiec polskiej reprezentacji sięgał bowiem po graczy bardziej doświadczonych. Biało-czerwoni wystąpili w tym spotkaniu, w koszulkach z napisem "Karol jesteśmy z Tobą". Chcieli wesprzeć Karola Bieleckiego, który doznał groźnej kontuzji podczas piątkowego meczu obu drużyn.
- Na początku myśleliśmy, że Karol złapał kontuzję łuku brwiowego. Potem niestety okazało się, że sprawa jest o wiele groźniejsza - uszkodzeniu uległo oko. Po zakończeniu feralnego meczu, wszyscy chodzili w hotelu bardzo przejęci całą sytuacją. W niedzielę wyszliśmy na parkiet, aby zagrać dla niego. Zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze zwyciężając po raz drugi z Chorwacją - wspominał wągrowiecki rozgrywający.
Z postawy swojego podopiecznego niezwykle zadowolony był Edward Koziński - trener Nielby. - Cieszę się, że Dawid tak dobrze zaprezentował się w meczach z Litwą. Dzięki temu otrzymał powołanie na kolejne spotkania z Chorwacją. Jest to młody zawodnik. Trener Wenta oraz zawodnicy kadry muszą jeszcze nabrać do niego zaufania. Jak to się stanie, to będzie on pełnoprawnym graczem reprezentacji - przyznaje szkoleniowiec.