Wojciech Zydroń: Bramkarz uratował nas przed katastrofą

Nie mieli zbyt wiele do powiedzenie w meczu z Chrobrym Głogów szczypiorniści Azotów Puławy. Czwarty zespół poprzedniego sezonu uległ niżej notowanym rywalom 22:27.

- Byłem do tego spotkania nastawiony bardzo optymistycznie - przyznał po ostatnim gwizdku w rozmowie ze SportoweFakty.pl skrzydłowy puławskich Azotów, Wojciech Zydroń. - Oczywiście, mieliśmy pewne obawy wynikające z kontuzji, nikt w zespole nie spodziewał się jednak tak fatalnej inauguracji rozgrywek - tłumaczy najlepszy snajper poprzedniego sezonu ekstraklasy.

Kadrowe ubytki dały o sobie znać i Azoty nie miały zbyt wiele do powiedzenia w konfrontacji z dość przeciętnym rywalem. - Całe szczęście, że Maciek Stęczniewski bronił fantastycznie. Gdyby nie on, mecz z Chrobrym zakończyłby się katastrofą - przyznaje Zydroń. Doświadczony golkiper zagrał w sobotę fenomenalnie - między słupkami miał blisko 50-procentową skuteczność i uratował swój zespół przed klęską.

Czego w grze gospodarzy zabrakło? - Popełniliśmy masę prostych błędów. Za szybko oddawaliśmy rzuty, często z nieprzygotowanych pozycji. Gra obronna też nie szła nam najlepiej - tłumaczy. - Jesteśmy bardzo mocno osłabieni. Musimy to wszystko spokojnie przeanalizować, wyciągnąć odpowiednie wnioski i poradzić, co dalej. Mam nadzieję, że z biegiem czasu wszystko się ułoży.

Komentarze (0)