Pojedynek z Miedzą był ostatnim sprawdzianem kielczan przed niedzielnym spotkaniem z Celje Pivovarną Lasko w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. Vive nie zachwyciło jednak formą, zwłaszcza w pierwszej połowie.
Tuż przed rozpoczęciem spotkania kieleccy kibice zgotowali gorące przywitanie trenerowi gości, Edwardowi Strząbale. Na parkiecie sentymentów już jednak nie było. Legniczanie od początku zagrali zdecydowanie, bez respektu dla faworyzowanego rywala. Pierwszą bramkę zdobyli jednak gospodarze. Już w 1 minucie efektownym rzutem z drugiej linii popisał się Tomasz Rosiński, który musiał radzić sobie bez swojego nominalnego zmiennika Henrika Knudsena. Duńczyk nie znalazł się w składzie Vive na to spotkanie. W pierwszych 10 minutach na tablicy świetlnej mieliśmy albo remis, albo jednobramkowe prowadzenie Miedzi. Duża w tym zasługa Andrzeja Brygiera i Bogumiła Buchwalda, którzy raz za razem znajdowali drogę do bramki Kazimierza Kotlińskiego. W 13 minucie, przy stanie 6:6, kielczanie poprawili nieco grę w obronie i zdobyli cztery bramki z rzędu. Goście nie pozwolili jednak uzyskać mistrzom Polski zbyt wysokiej przewagi. 25 minucie gola na 15:12 dla Vive zdobył ponownie Tomasz Rosiński. W tym momencie trener Edward Strząbała poprosił o czas. Uwagi szkoleniowca na niewiele się jednak zdały, bowiem chwilę po wznowieniu kolejne bramki dla Vive dołożyli Rastko Stojković i Mariusz Jurasik. Na minutę przed końcem pierwszej połowy, efektowną wrzutką do wchodzącego ze skrzydła Mirzy Dzomby, popisał się Michał Jurecki. Chorwat wprawdzie nie zdołał pokonać bramkarza gości, ale podczas upadku doznał groźnie wyglądającej kontuzji. Sędzia nie przerwał jednak gry i Miedź kontynuowała akcję, po której legniczanie wywalczyli rzut karny. Cała sytuacja wywołała dezaprobatę wśród publiczności. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem kielczan 17:14.
Na początku drugiej połowy dwóch zawodników Miedzi, Artur Szabat i Jarosław Paluch zostało ukaranych dwuminutowymi wykluczeniami. Kielczanie nie zdołali jednak wykorzystać dogodnej sytuacji na podwyższenie prowadzenia i grając w przewadze zdobyli zaledwie jedną bramkę. Vive w drugich 30 minutach zmieniło ustawienie w obronie i wróciło do sprawdzonego systemu 6-0, co bardzo szybko zaowocowało skuteczną grą w defensywie i pozwoliło wyprowadzać kontrataki. Jeśli już gościom udawało się oszukać kielecką obronę, na przeszkodzie stawał fenomenalnie broniący Marcus Cleverly. W 37 minucie za trzecią 2-minutową karę czerwoną kartkę obejrzał Jarosław Paluch. Chwilę później, po pierwszej w tym spotkaniu bramce Mirzy Dzomby, mistrzowie Polski prowadzili już 20:14. W 45 minucie miała miejsce dość groźnie wyglądająca sytuacja z udziałem chorwackiego skrzydłowego Vive oraz trenera gości, Edwarda Strząbały. Dzomba przypadkowo wpadł na stojącego przy bocznej linii szkoleniowca. Początkowo wyglądało na to, że Strząbała zasłabł. Szybko zareagowali zawodnicy i lekarze, na szczęście skończyło się tylko na strachu i trener po chwili doszedł do siebie. Na pomeczowej konferencji prasowej Strząbała żartował, że gdyby na miejscu Dzomby był Michał Jurecki, trener cało by z tej sytuacji nie wyszedł. W 49 minucie swoją pierwszą bramkę w oficjalnym meczu Vive, zdobył Damian Kostrzewa, wyprowadzając kielczan na 9-bramkowe prowadzenie (25:16). W trakcie drugiej połowy legniczanie zdołali pokonać Marcusa Cleverly`ego zaledwie pięciokrotnie. Ostatecznie Vive pokonało drużynę Miedzi Legnica 31:19.
Vive Targi Kielce - Reflex Miedź Legnica 31:19 (17:14)
Vive: Kotrliński, Cleverly - Jurecki 5, Rosiński 5, Jurasik 5, Dzomba 4 (3), Kostrzewa 3, Krieger 3, Kuchczyński 2, Jachlewski 2, Stojković 1, Zaremba 1, Żółtak, Grabarczyk.
Kary: 12 min.
Miedź: Banisz, Kryński - Swat 5 (3), Buchwald 4, Fabiszewski 3, Brygier 3 (1), Skrabania 1, Garbacz 2, Boneczko 1, Szabat, Piwko, Paluch.
Kary: 16 min.
Przebieg: 1:0, 1:1, 1:2, 2:2, 2:3, 3:3, 3:4, 4:4, 4:5, 5:5, 6:5, 6:6, 7:6, 8:8, 9:6, 10:6, 10:7, 10:8, 11:8, 11:9, 12:9, 12:10, 13:10, 13:11, 14:11, 14:12, 15:12, 16:12, 17:12, 17:13, 17:14 - 18:14, 19:14, 20:14, 20:15, 21:15, 22:15, 23:15, 23:16, 24:16, 25:16, 26:16, 27:16, 27:17, 28:17, 29:17, 30:17, 30:18, 30:19, 31:19.
Widzów: 3000.
Sędziowali: P. Kaszubski, P. Wojdyr.