Dwie twarze Azotów Puławy

Dwie zupełnie inne facjaty w starciu z Warmią pokazali szczypiorniści Azotów. W pierwszej połowie słabi w obronie i bezradni w ataku, po przerwie zwarli szyki i po porywającej grze rozbili olsztynian.

- Pierwszy kwadrans zagraliśmy nieźle, potem jednak coś się sypnęło. Pogubiliśmy się w ataku, poszły kontry - relacjonuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl rozgrywający Azotów, Artur Witkowski. - W końcówce trochę się rozkojarzyliśmy, Warmia to wykorzystała - wtóruje mu Mateusz Kus. - Było trochę błędów indywidualnych, źle przesuwaliśmy się w obronie - dorzuca Grzegorz Gowin. Jeszcze w 20. minucie na tablicy świetlnej widniał remis, ostatecznie jednak na przerwę puławianie schodzili przegrywając pięcioma bramkami.

Gospodarze nie grali źle, popełnili tylko cztery błędy techniczne, nie mieli jednak kompletnie pomysłu na przedarcie się przez szczelną olsztyńską strefę. Olsztynianie z kolei w puławską obronę wchodzili jak w masło i gdyby nie fantastyczny początek Macieja Stęczniewskiego, już przed przerwą spotkanie mogło być rozstrzygnięte. - Słaba defensywa była podstawą tej kiepskiej pierwszej połowy - tłumaczy Wojciech Zydroń. - W przerwie musieliśmy to zdecydowanie poprawić.

W drugiej połowie puławscy kibice zobaczyli zupełnie inną drużynę. Azoty wyszły agresywnie w obronie, pojawiły się kontrataki, straty szybko zostały zniwelowane. - Na pewno nie było takiej dekoncentracji, jak przed przerwą - tłumaczy Stęczniewski. - Trener dał nam kilka wskazówek, wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski i nasza gra wyglądała zupełnie inaczej - dorzuca Zydroń. - Walczyliśmy całym zespołem, zasuwaliśmy w jedną i drugą stronę - ciągnie Gowin.

Co dokładnie wydarzyło się w przerwie? - Nic nadzwyczajnego - przyznaje Witkowski. - Trener powiedział: walczymy w obronie, bo tak wygrywa się mecze! - tłumaczy. Temat rozwija sam zainteresowany. - Uspokoiłem atmosferę, powiedziałem chłopakom, co mają grać i przekonałem ich, że ten mecz jeszcze wcale nie jest przegrany - relacjonuje Bogdan Kowalczyk. - Ruszyliśmy na drugą połowę skoncentrowani, naładowani i... po prostu nam wyszło. Gra zaskoczyła.

Azoty wygrały drugą część spotkania różnicą jedenastu bramek. - To bardzo dużo - cieszy się Zydroń. - Z pewnością między nami i Warmią nie ma aż tak dużej różnicy - uspokaja Kowalczyk. - Warto podkreślić, że drugą połowę znakomicie wytrzymaliśmy pod względem fizycznym. Były podejrzenia, że trenujemy za dużo, że zawodnicy są przemęczeni. Mecz z Warmią udowodnił, że nie jest to prawdą - zaznacza. - Po prostu chłopcy wreszcie pokazali dyspozycję, którą codziennie widuję na treningach.

Komentarze (0)