Pojedynek ze Stalą Mielec przyciągnął do głogowskiej hali wielu kibiców, którzy liczyli na zdobycz punktową swoich ulubieńców. Nie inaczej myślała też nieliczna grupa mieleckich sympatyków, którzy stawili się w hali im. Ryszarda Matuszaka. Po końcowym gwizdku przyjezdni mogli unieść ręce w geście triumfu. Praktycznie przez cały pojedynek gonili gospodarzy, aby w ostatnich minutach wręcz znokautować podopiecznych Tadeusza Jednoroga. Chrobry, pomimo nie najlepszej gry, jeszcze w 49 minucie prowadził 28:24. Taktyka mielczan, polegająca na bardzo szybkiej grze, przyniosła jednak efekty. Głogowianie z każdą minutą wyglądali na coraz bardziej zmęczonych, czego nie można było powiedzieć o zawodnikach Stali. Po każdej stracie bramki szybko wznawiali grę, a w wypadku obrony natychmiast rozpoczynali szybki atak. Doskonale robił to Adam Wolański, który prawie bezbłędnie uruchamiał mieleckie skrzydła.
Gdzie można znaleźć przyczynę przegranej Chrobrego? Przede wszystkim kiepska obrona. W kolejnym pojedynku głogowianie tracą ponad 30 bramek, pomimo, że Rafał Stachera należał do najlepszych zawodników na parkiecie. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby forma golkipera nie była najlepsza. Po drugie fatalna skuteczność. Pewnych pozycji do zdobycia bramek nie brakowało, jednak doświadczony Wolański nie miał problemów z obroną. Miejscowi popełnili ponadto bardzo dużo błędów technicznych, a w momentach kiedy sytuacja boiskowa wymagała uspokojenia gry podejmowali niezwykle pochopne decyzje. Zespół sprawiał również wrażenie jakby mniej zaangażowanego. Brakowało takiej energii i ducha walki jak chociażby w spotkaniu z Nielbą Wągrowiec. W ataku nie było zagrożenia ze środka i prawego rozegrania. Generalnie w grze gospodarzy brakowało zgrania i pomysłu na rozmontowanie obrony przeciwnika.
Mielczanie zasłużyli na słowa pochwały. Przez 60 minut konsekwentnie realizowali nakreślony plan. Efekt przyszedł wprawdzie późno, ale najważniejsze, że się pojawił. Bramki rozłożyły się równomiernie po wszystkich pozycjach. Dobre wrażenie pozostawili po sobie Babicz, Szpera, Kubisztal i jak zwykle Wolański. Dobre zmiany dawał Paweł Albin. Potrafił uspokoić grę, a w niezwykle istotnych momentach rzucał bardzo ważne bramki. Podsumowując przyjemnie było oglądać taką grę beniaminka.
Głogowianie liczą na rehabilitację. W środę grają w Pucharze Polski z drugim zespołem Wisły Płock, jednak najważniejsze zadanie w niedzielę. Mecz derbowy z Miedzią Legnica. Oba zespoły bardzo potrzebują punktów i z pewnością zrobią wszystko, aby wyjść z pojedynku zwycięsko. Emocje gwarantowane.