Grzegorz Gowin: Mogliśmy wygrać z Vive

Dużo emocji dostarczyło kibicom w Puławach pucharowe starcie z Vive. Azoty momentami rywalizowały z mistrzem Polski jak równy z równym, na początku drugiej połowy sensacja wisiała w powietrzu.

Podopieczni Bogdana Kowalczyka rzucili 6 bramek z rzędu i doszli rywala na 12:13. Gdyby wówczas przełamali Vive, mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej. - Szkoda, że nie wykorzystaliśmy siedmiu czy ośmiu setek - żałuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl doświadczony Grzegorz Gowin, który wykonał tego dnia znakomitą pracę w defensywie. - Karne, sam na sam, rzuty z sześciu metrów... - wymienia. - Mieliśmy szansę wygrać z Vive. Mecz był ładny, wynik na styku i gdybyśmy tylko byli bardziej skuteczni... Nigdy nic nie wiadomo.

Azoty sporo krwi mistrzom Polski napsuły już kilka tygodni wcześniej, przegrywając w Kielcach różnicą czterech bramek. - Powalczyliśmy na wyjeździe i uwierzyliśmy, że można z nimi wygrać - przyznaje Gowin. Wówczas było 23:27, w środę puławianie przegrali 18:26. - Mecz na pewno mógł się podobać, wynik trochę mniej - nie kryje 37-letni szczypiornista. - Gramy bardziej zespołowo niż na początku sezonu, postawiliśmy na obronę, z tego wyprowadzamy kontry. Jeśli tak dalej pójdzie, to będzie warto nasze mecze oglądać. Miejmy tylko nadzieję, że ominą nas kontuzje.

Puławianie wygrali w lidze trzy ostatnie mecze, a w sobotę jadą do Kwidzyna. - Coś w naszej grze ruszyło - cieszy się Gowin. - W spotkaniu z MMTS-em stawiamy na obronę i jeśli będziemy walczyć, tak jak w ostatnich meczach - przez pełne 60 minut - to możemy wygrać - tłumaczy. Po środowym meczu szczypiorniści Vive zgodnym chórem przyznawali, że Azoty stać w tym sezonie nawet na powtórzenie wyniku z poprzednich rozgrywek. - Zobaczymy, jak wytrzymamy to wszystko fizycznie i zdrowotnie - przyznaje Gowin. - Mam nadzieję, że będzie dobrze. Stać nas nawet na trzecie miejsce.

Komentarze (0)