Beniaminek postraszył Wisłę - relacja z meczu SPR BRW Stal Mielec - Orlen Wisła Płock

Hura, hura Wichura! - skandowała chwilę po zakończeniu spotkania ze Stalą grupka dziesięciu kibiców Wisły, która za swoimi ulubieńcami podążyła w ten mroźny dzień do Mielca. Niespodzianki w starciu beniaminka z brązowym medalistą mistrzostw Polski zabrakło, jednak gospodarze tej porażki wstydzić się nie muszą.

Nie bez kozery przed rozpoczęciem spotkania mówiło się o wyrównanych szansach obu zespołów. Porównując jednak możliwości finansowe oraz potencjał sportowy Stali i Wisły można było się spodziewać, iż podopieczni Larsa Walthera w drobny pył rozniosą "czarnego konia" SuperLigi. Ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności w hali przy ulicy Solskiego 1 tak się jednak nie stało, a Stal zamiast spacerku zafundowała płocczanom istną drogę przez mękę.

Na Podkarpacie "Nafciarze" przyjechali bez swojego asa Arkadiusza Miszki, będącego zdecydowanie najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu. Skrzydłowy Wisły się rozchorował, a jego miejsce na prawej flance zajął Tomasz Paluch, który ze swoich obowiązków wywiązał się lepiej niż przyzwoicie. Wraz z pozostałymi kolegami dość długo nie mógł jednak się odnaleźć na mieleckim boisku.

Gospodarzy na prowadzenie 1:0 wyprowadził przeżywający w ostatnim czasie rozkwit formy Marek Szpera, a chwilę później podwyższył Grzegorz Sobut. Na dwa trafienia Stali odpowiedział wspomniany już Paluch, lecz to zespół prowadzony przez Ryszarda Skutnika dyktował warunki gry. Po ośmiu minutach było już bowiem 7:3 dla mielczan, a postawa Wisły zarówno w ataku jak i obronie kompletnie się nie kleiła. Dodatkowo szybko swój występ zakończył rozgrywający gości Luka Dobelšek. Słoweniec w jednym ze starć doznał groźnie wyglądającego urazu kolana, choć na ostateczne diagnozy lekarzy poczekać trzeba będzie do wyników prześwietlenia. Chwilę po tym feralnym dla urodzonego w Celje zawodnika na boisku w miejsce Mortena Seiera pojawił się Marcin Wichary. Jak się później okazało wprowadzenie popularnego "Wichury" było strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Bramkarz Wisły dzięki udanym interwencjom pozwolił kolegom z pola na zmniejszenie strat, a ci z minuty na minutę się rozpędzali głównie dzięki skuteczności Szweda Joakima Bäckströma oraz Bostjana Kavaša. Stal natomiast po rzuceniu piętnastu bramek się zablokowała. Od stanu 15:13 aż siedem trafień z rzędu zaliczyli płocczanie! Gospodarze wyraźnie oszołomieni tym faktem zdołali do przerwy za sprawą Dariusz Kubisztala jeszcze tylko raz pokonać Wicharego.

Drugą połowę lepiej zaczęli niesieni dopingiem blisko 2 tysięcy kibiców miejscowi. Najpierw na listę strzelców wpisał się Adam Babicz, a krótko po nim prowadzenie Wisły zmniejszył Marcin Basiak. Wówczas o swoim potężnym rzucie z drugiej linii przypomniał sobie młody Piotr Chrapkowski. Nawet świetnie dysponowany w mieleckiej bramce Krzysztof Lipka (obronił na początku drugiej połowy m.in. dwa karne) tylko wzrokiem odprowadzał piłkę po "petardach" mierzącego 203 centymetry wzrostu zawodnika. Oscylujący wokół dwu, trzy-bramkowej przewagi Orlen Wisły wynik zmusił zespół Ryszarda Skutnika do bardziej ryzykownych rozwiązań. Niestety rzuty z często nieprzygotowanych pozycji mijały bramkę Wisły, a jeśli już leciały w jej światło, to częstokroć padały łupem Wicharego. Po 47 minutach za trzecią dwuminutową karę, a w konsekwencji czerwoną kartkę z boiska wyleciał Kavaš, co znacznie obniżyło ofensywny potencjał Wisły. Rozgrywający gości ze złości na decyzję pary sędziowskiej wyżył się na...swojej bluzie.

W 53 minucie po dwóch z rzędu bramkach Pawła Gawęckiego pogoń miejscowych przyniosła skutek. Na tablicy widniał wynik remisowy (30:30), jednak wykluczenie złapał Grzegorz Sobut i wtedy rozpoczęło się nieszczęście Stali. Grający w osłabieniu szczypiorniści beniaminka mocno się pogubili, zaś płocczanie wykorzystali ich błędy do maksimum rzucając cztery bramki z rzędu i przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Na największe brawa w ekipie gości zasługuje bramkarz Marcin Wichary, który wykazał się iście reprezentacyjną formą. Z równie dobrej strony zaprezentowali się Piotr Chrapkowski rażący rzutami z dalszej odległości oraz Joakim Bäckström - niesamowicie dynamiczny na skrzydle. Prawdziwą sztukę gry na kole pokazał również Dima Kuzelev. W szeregach Stali na słowa uznania zasługuje przede wszystkim Krzysztof Lipka. Jego postawa między słupkami pozwoliła toczyć mielczanom wyrównaną rywalizację. Grzegorzowi Sobutowi i Pawłowi Albinowi zabrakło jednak trochę wsparcia kolegów w ofensywie. Koło w Stali natomiast praktycznie nie istniało.

SPR BRW Stal Mielec - Orlen Wisła Płock 32:38 (16:20)

Stal: Wolański, Lipka - Wilk, Albin 6 (2k), Janyst 3 (1k), Sobut 6, Szpera 4, Babicz 4, Kubisztal 1,Gawęcki 2, Basiak 5, Chodara, Krzysztofik 1.

Trener: Ryszard Skutnik

Kary: 8 min.

Wisła: Seier, Wichary - Kwiatkowski 1, Bäckström 8, Paluch 6 (2k), Samdahl, Kavaš 4, Dobelsek 1, Zołoteńko, Twardo 4, Kuzelev 5, Syprzak 1, Chrapkowski 7, Paczkowski 1.

Trener: Lars Walther

Kary: 14 min.

Czerwona kartka: Kavaš (gradacja)

Widzów: 1900

Źródło artykułu: