Przestój może nas drogo kosztować - rozmowa z Mariuszem Jurkiewiczem, reprezentantem Polski

Przed Mariuszem Jurkiewiczem mistrzostwa świata, które już za kilka dni rozpoczną się w Szwecji. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, rozgrywający polskiej kadry opowiada o przygotowaniach do mistrzostw oraz nadziejach na zbliżający się turniej.

Michał Gałęzewski: Jakbyś ocenił piątkowy mecz z Czechami, który wygraliście różnicą jednej bramki? To zapowiedź tego co czeka was na mistrzostwach, czyli happy-end po horrorze?

Mariusz Jurkiewicz: Mieliśmy przestój w drugiej połowie, kiedy graliśmy z mniejszą konsekwencją w ataku i spowodowało to kilka strat. Łatwe bramki ze strony Czechów wyrównały spotkanie i musieliśmy się bić znowu od początku, powodując nerwową końcówkę. Na szczęście tym razem skończyliśmy mecz zwycięstwem, ale taki przestój może nas drogo kosztować na mistrzostwach, bo może brakować czasu na odrabianie strat.

Na każdych poprzednich mistrzostwach bywały mecze, w których zdarzały wam się takie przestoje. Czym to jest według ciebie spowodowane?

- To jest w miarę normalne, bo jest sporo meczów w krótkim czasie. Przy graniu codziennie, bądź z minimalnymi przerwami takie sytuacje będą się zdarzały. Trzeba jednak próbować, aby było ich jak najmniej.

Czeka was bardzo dużo spotkań, a w tygodniu poprzedzającym mistrzostwa gracie trzydniowy turniej w Gdyni. Nie jest to może trochę za późno?

- Tak wygląda sytuacja, że 13 stycznia zaczynają się mistrzostwa, bo wcześniej bywało więcej czasu. Taki turniej tydzień przed mistrzostwami powoduje, że możemy się sprawdzić, zobaczyć w jakiej jesteśmy dyspozycji i popróbować różne rzeczy. Nie jedziemy tam na wakacje. Zmęczenie zawsze było obecne na tego typu imprezach.

Waszym atutem może być z pewnością zgranie, bo od wielu lat gra ten sam szkielet kadry.

- Trudno mi powiedzieć, bo patrząc na składy innych zespołów jadących na mistrzostwa, zawodnicy z innych reprezentacji też znają się od paru ładnych lat. Zgranie to zawsze ważny element na boisku, ale czy kluczowy? Trudno powiedzieć.

Jak przyjmujecie nowych zawodników w drużynie? Muszą coś zrobić, aby wdrożyć się do zespołu i stać się jego pełnoprawnymi członkami?

- Nie ma już takiego superdebiutanta, który rozegrał ostatnio pierwszy mecz. To się dzieje raczej na jakichś luźniejszych zgrupowaniach. Teraz sytuacja jest bardziej napięta, więc nie ma czasu na tego typu zabawy.

Mieliście ostatnio zgrupowanie w Cetniewie. Co tam robiliście?

- Nacisk był kładziony przede wszystkim na siłę i wytrzymałość i właśnie na tym się skupiliśmy. Turniej w Gdyni pomógł nam zobaczyć na jakim etapie jesteśmy i od poniedziałku zaczyna się akcja typowo pod mistrzostwa, bo zaczynają się już niedługo.

Na ostatnich mistrzostwach o zwycięstwach w większości spotkań decydowała dyspozycja dnia. Spisywaliście się znakomicie, ale do złota czegoś jednak brakowało. Czy ten cel jest realny?

- Na każdych mistrzostwach jest grono 7-9 zespołów, które są faworytami i nie byłoby dla nikogo zaskoczeniem, gdyby weszły do półfinałów. Są tam jednak tylko cztery miejsca i będzie tam bardzo ciężko się dostać. Niemniej to jest nasz cel, aby zajść jak najdalej i grać o wszystko.

Jak byś porównał poziom reprezentacyjny do poziomu ligi hiszpańskiej?

- To są dwie różne rzeczy. Gra wygląda inaczej, podobnie sposób sędziowania. Dlatego właśnie trudno jest to ze sobą porównać.

Czy gra w kraju oddalonym od Polski pozwala ci być bardziej uniwersalnym zawodnikiem?

- Teraz już nie ma dalekich państw od Polski i nie ma to znaczenia. Europejska piłka ręczna jest zawężonym gronem i nie ma zbyt wielu zmian w sposobie gry, które robiłyby różnice.

Komentarze (0)