Początek meczu był bardzo obiecujący w wykonaniu kielczan. Mistrzowie Polski świetnie prezentowali się w grze defensywnej, skutecznie powstrzymując kolejne ataki gospodarzy. W 7 minucie "żółto-biało-niebiescy" prowadzili już 4:1. Niemcy przez 9 minut nie byli w stanie zdobyć bramki po składnej akcji, a dwa trafienia, które mieli wówczas na koncie, zawdzięczali skuteczności Uwe Gensheimera na linii "siódmego" metra. Dopiero w 10 minucie do pierwszego w tym spotkaniu remisu doprowadził Karol Bielecki (4:4). Kielczanie grali jednak bardzo konsekwentnie i "do pewnej piłki". Aktywnie prezentowali się obaj skrzydłowi - Partyk Kuchczyński i Mateusz Jachlewski. Goście świetnie wykorzystywali również grę w przewadze. Kiedy w 11 minucie dwuminutowym wykluczeniem ukarany został Oliver Roggish, mistrzowie Polski ponownie wyszli na trzybramkowe prowadzenie (7:4). Jednak najmocniejszym punktem Vive, był środek rozegrania, gdzie koncert gry dawali Tomasz Rosiński do spółki z Henrikiem Knudsenem.
Po 20 minutach gry, przy stanie 10:6 dla Vive, nie wytrzymał trener gospodarzy Guðmundur Guðmundsson i poprosił o czas. Przerwa nie wytrąciła jednak kielczan z równowagi. Tymczasem Niemcy nadal razili nieskutecznością w ataku. Nieszczęście rozpoczęło się dopiero na dwie minuty przed zakończeniem pierwszej połowy, kiedy za dyskusję z sędzią, 4 minuty kary! otrzymał Henrik Knudsen. Niecodzienna sytuacja bardzo źle wpłynęła na grę mistrzów Polski, co pozwoliło w samej końcówce zniwelować Niemcom część strat. Mimo to Vive po 30 minutach prowadziło 13:11.
W drugiej połowie trener "Lwów" zdecydował się na kilka zmian w składzie. M.in. w miejsce Ivana Cupicia na parkiecie pojawił się Patrick Groetzki i to właśnie on zdobył pierwszą bramkę dla gospodarzy. Tymczasem kielczanie nadal grali w osłabieniu, bo na ławce kar musiał jeszcze pozostać Knudsen. Kiedy Duńczyk w końcu wrócił na plac gry, kolejne wykluczenie zarobił Daniel Żółtak. Zresztą węgierscy sędziowie nie szczędzili kar kielczanom już do końca spotkania. Niestety w przeciwieństwie do pierwszej połowy, podopieczni Guðmundura Guðmundssona, imponowali skutecznością ataku, która wynosiła niemal 100 procent. W 36 minucie gospodarze regularnie grający w przewadze, wyszli w końcu na pierwsze w tym meczu prowadzenie (14:13). Co gorsza, w kolejnych minutach, do bramki Vive regularnie zaczął trafiać Grzegorz Tkaczyk.
Kielczanom w żadnym wypadku nie można jednak odmówić woli walki. Mistrzowie Polski do końca utrzymywali kontakt bramkowy, a ciężar zdobywania bramek wzięli na siebie przede wszystkim Henrik Knudsen i Rastko Stojković. W 52 minucie goście zdołali nawet wyrównać (24:24), ale końcówka należała już do miejscowych. Trzy fatalne straty ataku w ataku, skutkowały szybkimi kontrami rywali, którzy ponownie objęli prowadzenie 27:24. Na dwie minuty przed końcem rzut karny Ivana Cupicia obronił jeszcze Kazimierz Kotliński, a na doprowadzenie chociażby do remisu zabrakło już czasu. Ostatecznie Vive przegrało w Mannheim 27:29 i straciło szansę na awans do najlepszej 16 Champions League.
Rhein-Neckar Löwen - Vive Targi Kielce 29:27 (11:13)
Rhein-Neckar: Fritz - Schmid, Gensheimer 7 (3), Roggish, Sesum 1, Tkaczyk 6, Bielecki 1, Lund 2, Gunarsson 2, Stefansson 3, Myrhol 4, Gudjon-Valur Sigurdsson, Groetzki 3, Cupić.
Trener: Guðmundur Guðmundsson.
Kary: 6 minut.
Karne: 3/4.
Vive: Cleverly, Kotliński - Grabarczyk, Zaremba 2, Podsiadło 1, Kuchczyński 1, Dżomba 4 (3), Jurasik 1, Jachlewski 1, Stojković 5, Gliński, Żółtak, Knudsen 6, Rosiński 6.
Trener: Bogdan Wenta.
Kary: 16 minut.
Karne: 3/3.
Widzów: 2500.