Kolejna nerwowa końcówka - relacja z meczu Azoty Puławy - Chrobry Głogów

Rozpoczęła się walka o miejsca 5-8 PGNiG Superligi Mężczyzn. W jednym ze spotkań Azoty Puławy zwyciężyły z Chrobrym Głogów i do rewanżu, który odbędzie się za tydzień w Głogowie podejdą z jednobramkową zaliczką.

Po dwóch dobrych meczach z Wisłą Płock puławscy kibice spodziewali się dość jednostronnego widowiska. Tymczasem po raz kolejny musieli oglądać spotkanie pełne nerwów, błędów i z emocjonującą końcówką. Spotkanie rozpoczęli zawodnicy z Głogowa, jednak wynik otworzył dopiero w trzeciej minucie z rzutu karnego Wojciech Zydroń. Obie drużyny popełniały bardzo dużo przewinień, błędów, a także oddawały sporo niecelnych rzutów. Pod tym względem w pierwszym kwadransie przewodził rozgrywający Puław, Michał Szyba, która zaliczył na początku aż trzy pudła.

Na początku spotkania w bramce Azotów mogliśmy oglądać Macieja Stęczniewskiego, jednak po pierwszych minutach trener Marcin Kurowski postanowił go zmienić i między słupkami pojawił się reprezentant Polski, Piotr Wyszomirski. Jak się później okazało była to bardzo trafiona decyzja, bowiem utalentowany bramkarz zaliczył bardzo dobry występ broniąc często rzuty Głogowian.

Początek spotkania był bardzo wyrównany. Po jakimś czasie Azotom udało się zdobyć dwubramkową przewagę, która utrzymywała się przez większość pierwszej połowy. Bardzo dobrze układała się gra z kontry szczypiornistom z Puław. Kiedy kolejne akcje kończyły się obronami Wyszomirskiego, szybkie wyprowadzenie piłki kończył niezawodny dziś Dmitrij Afanasjew. W 21. minucie przy wyniku 11:9 po kolejnej dobrej interwencji w obronie Puławian kontry nie wykorzystał Zydroń. Chwilę później o czas poprosił trener Chrobrego, Tadeusz Jednoróg. Kiedy w następnej akcji znowu pomylił się Zydroń w jego miejsce pojawił się Maciej Sieczkowski, który odwdzięczył się szybko strzeloną bramką.

W końcówce pierwszej części mogliśmy oglądać kilka niezrozumiałych decyzji pary sędziowskiej, którzy najpierw ukarali Artura Witkowskiego a następnie zadecydowali o podwójnym wykluczeniu Sebastiana Różańskiego i Sieczkowskiego. Pierwszą połowę zakończył piękną bramką z biodra pod poprzeczkę Grzegorz Gowin.

Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze rzucając trzy bramki z rzędu. W końcu do bramki Sebastiana Zapory udało się trafić Szybie. Kiedy wydawało się, że wynik jest już przesądzony w poczynania gospodarzy wkradła się nerwowość, a co za tym idzie rzuty z nieprzygotowanych pozycji i straty. Kiedy jeszcze na początku indywidualne akcje przynosiły pożądany skutek i przewaga się utrzymywała to pod koniec meczu były przynosiły wyłącznie kontry zespołu z Głogowa.

Wyższa obrona gości spowodowała, że atak pozycyjny Azotów nagle się załamał. Bramki przynosiły już wyłącznie akcje Dmytro Zinchuka i najskuteczniejszego Afanasjewa. Tymczasem Chrobry zbliżał się do Azotów dzięki dobrej postawie Macieja Ścigaja, który bardzo często odnajdywał drogę do bramki zdobywając łącznie 8 bramek. Kiedy w 55 minucie było jeszcze 25:21 wszyscy zebrani w puławskiej hali byli spokojni o wynik spotkania, ale kiedy w ciągu trzech minut goście zdobyli trzy bramki nerwy ogarnęły wszystkich.

W ostatnich sekundach piłkę stracił jeszcze Grzegorz Gowin i o mało brakowało a Chrobry doprowadziłby do remisu. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 26:25.

Rewanż został zaplanowany za tydzień w Głogowie.

Azoty-Puławy - Chrobry Głogów 26:25 (14:11)

Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski - Afanasjev 9, Zinchuk 5, Zydroń 3, Gowin 3, Kus 2, Szyba 2, Sieczkowski 1, Witkowski 1, Semenov, Sieczka.

Chrobry: Zapora, Stachera - Ścigaj 8, Łucak 6, Bednarek 4, Świtała 2, Frąszczak 2, Płaczek 1, Olęcki 1, Wysokiński 1, Mochocki, Marciniak.

Widzów: 300.

Sędziowie: Kaszubski, Wojdyr (Gdańsk).

Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 2:2, 3:2, 3:3, 4:3, 5:3, 5:4, 6:4, 6:5, 6:6, 7:6, 7:7, 8:7, 8:8, 9:8, 10:8, 10:9, 11:9, 11:10, 12:10, 13:10, 13:11, 14:11, 15:11, 16:11, 17:11, 17:12, 18:12, 18:13, 18:14, 19:14, 19:15, 20:15, 21:15, 21:16, 22:16, 22:17, 23:17, 23:18, 23:19, 23:20, 24:20, 24:21, 25:21, 25:22, 25:23, 25:24, 26:24, 26:25

Komentarze (0)