Michał Adamuszek: Oba mecze były bardzo do siebie podobne. W piątek słabo zagraliśmy w drugiej połowie - w sobotę słabo zagraliśmy na początku. Nie da się tego wytłumaczyć. Na treningach gramy dużo lepiej i nie wiem czym to jest spowodowane. Gramy i poruszamy się dwa razy wolniej niż Wisła i patrząc przez pryzmat dwóch pierwszych meczy jesteśmy zespołem dużo słabszym od płocczan. Nie mniej jednak u siebie jesteśmy mocni i będziemy walczyć o jak najlepszy rezultat na własnym parkiecie, ale nie mogę naszym kibicom nic obiecać, bo sami widzieli te spotkania w Płocku. Po tych meczach każdy pomyśli, że nie jesteśmy w stanie przeciwstawić nic Wiśle, ale to jest sport i różnie bywa. W tym sezonie przegraliśmy tylko 3 bramkami na własnym parkiecie i mam nadzieje, że w Kwidzynie pokażemy w końcu jaja na parkiecie.
Arkadiusz Miszka: Myślałem, że w sobotę będzie nam się grało ciężej niż w piątek. Sądziłem, że Kwidzyn wyjdzie na parkiet i będzie chciał udowodnić, że w piątek to był wypadek przy pracy, bo wszyscy wiemy i oni też, że potrafią grać w piłkę ręczną. Cieszę się, że było tak jak było. Obrona spisywała się jeszcze lepiej niż dzień wcześniej. Świetnie zagrał Morten w bramce, funkcjonowały bloki a my skrzydłowi biegaliśmy i kończyliśmy akcje - to nas bardzo cieszy bo wraz z Joakimem od tego jesteśmy. Teraz jedziemy do Kwidzyna i chcemy tam wygrać już w pierwszym spotkaniu i zakończyć rywalizację 3:0. Nie możemy sobie pozwolić na to, co było rok temu, gdy przegraliśmy pierwszy mecz, w drugim rączki się już nam zatrzęsły i wiadomo co było. Musimy jechać i wygrać.