Krzysztof Lijewski po półfinałowym meczu z Realem Ciudad wyglądał na zmęczonego. Rozgrywający HSV Hamburg przyznał, że to tylko pozory. - Powiem szczerze, że gdybym miał jeszcze raz okazję zagrać w półfinale Ligi Mistrzów, wyszedłby na boisku choćby teraz - powiedział dla SportoweFakty.pl kilka chwil po zakończeniu sobotniego półfinału Krzysztof Lijewski.
Mistrzowie Niemiec bardzo chcieli dołożyć kolejny sukces do wspaniałego sezonu 2010/2011 dla HSV Hamburg. Niestety, nie udało się. - Jestem rozczarowany, koledzy pewnie także. Myślę, że nasi szefowie również. Nie ukrywam, że liczyłem na występ w wielkim finale. Przed Final Four nikt w Hamburgu nie mówił głośno o tym, że zdobędziemy puchar. Wiadomo jednak, że finał to jest jeden mecz i może się w nim wszystko zdarzyć. Liczyliśmy, że zagramy w decydującym meczu. Niestety, marzenia o wygraniu Ligi Mistrzów trzeb odłożyć na półkę - przyznaje ze smutkiem wychowanek Klubu Piłki Ręcznej Ostrovia.
Zdaniem młodszego z braci Lijewskich o porażce HSV Hamburg z Realem Ciudad nie zadecydowała dyspozycja dnia. Hiszpański zespół po prostu "nie leży" ekipie braci Lijewskich. - Real Ciudad gra o wielu lat taką samą piłkę i my wiedzieliśmy o tym, czego możemy się spodziewać. Nie umiemy się jednak przeciwstawić takiej piłce rywala z Hiszpanii. Graliśmy w ostatnich latach wiele razy ze sobą w Lidze Mistrzów. W większości pojedynków schodziliśmy z boiska pokonani. Nie leży nam ich styl gry. Nasz problem nie polegał na obronie, ale na tym, co robiliśmy w ataku. Nie potrafiliśmy się przeciwstawić kombinowanej grze w defensywie Realu Ciudad. Tam pogrzebaliśmy marzenia o finale - uważa Krzysztof Lijewskich.
Mecz o trzecie miejsce to tzw. finał pocieszenia. Rozgrywający HSV Hamburg zapewnia jednak, że mistrz Niemiec poważnie potraktuje pojedynek z lokalnym rywalem. - Jesteśmy profesjonalistami i w każdym meczu wychodzimy walczyć. Pewnie, że nie jest to ten mecz, w których chcieliśmy grać, ale zrobimy wszystko, by z Kolonii nie wyjeżdżać z pustymi rękoma - kończy reprezentant Polski.
Z Kolonii
dla SportoweFakty.pl
Maciej Kmiecik