Nigdy nie uważałem się za lidera - rozmowa z Krzysztofem Łyżwą, rozgrywającym Azotów Puławy

Krzysztof Łyżwa ma być w przyszłym sezonie jednym z liderów Azotów Puławy. Utalentowany rozgrywający, mimo ledwie 21 lat na karku, na już na swoim koncie mistrzostwo Czech i doświadczenie z gry w europejskich pucharach.

Kamil Kołsut: Po paru latach wracasz do Polski. Jak zostałeś przyjęty w nowym zespole?

Krzysztof Łyżwa: Bardzo fajnie, nie było absolutnie żadnych zgrzytów. Koledzy są niezwykle sympatyczni i dobrze nas przyjęli. Jeśli nasza współpraca dalej będzie się w ten sposób układać, to będzie naprawdę super.

W Puławach tworzy się mała, ostrowska kolonia, bo szeregi Azotów zasilili także Michał Bałwas i Damian Krzywda.

- Można powiedzieć, że w trójkę jest zawsze raźniej, bo samemu trochę trudniej wchodzić do zespołu, a gdy nowych jest więcej, to jest zupełnie inaczej.

Na razie w trakcie treningów trzymacie się w swoim gronie, z kolegami rozstajesz się niechętnie.

- Zawsze tak wyglądają początki w nowych klubach. Tak samo było w Czechach, gdzie z Michałem na początku trzymaliśmy się razem, ale potem - z dnia na dzień - coraz bardziej zżywaliśmy się z kolegami, wszystko zaczynało się poprawiać i tu także będzie coraz lepiej.

W ubiegłym sezonie Łyżwa rzucił aż 151 bramek / fot. HCB Karvina

Jak doszło do tego, że do Puław trafiłeś razem z Michałem? To była wspólna decyzja, czy jeden pociągnął drugiego?

- Bardziej była to decyzja kolektywna. Zarząd Azotów zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie znam jakiegoś dobrego skrzydłowego, od razu poleciłem im więc Michała, który - podobnie jak ja - także chciał wrócić do Polski. Myślę, że przejście do Puław było bardzo dobrą decyzją.

Dlaczego tak bardzo chcieliście wrócić do Polski? W tym wieku zawodnicy raczej zaczynają myśleć o tym, by się z kraju się wyrwać, chcą próbować swoich sił i rozwijać się w ligach zagranicznych.

- Mnie bardzo ciągnęło do kraju. Wracając tu myślałem przede wszystkim o rozpoczęciu studiów, bo siedząc w Czechach nie byłbym w stanie pogodzić nauki i grania. Na pewno chciałem też porównać poziom obu lig, czeskiej i polskiej, oraz pokazać się z jak najlepszej strony selekcjonerowi, Bogdanowi Wencie.

Reprezentacja chodzi po głowie?

- Myślę, że to jest marzenie każdego, by grać z orzełkiem na piersi, wyśpiewać hymn. Z pewnością jest to mój dalszy cel, by dostać się do reprezentacji Polski.

Nie miałeś żadnych innych ofert transferowych?

- Miałem kilka innych propozycji, zarówno z Polski, jak i ze Słowenii. Chciałem jednam wrócić do kraju i tego się przez cały czas trzymałem, więc zagraniczne oferty kompletnie mnie nie interesowały.

21-letni rozgrywający marzy o grze w reprezentacji Polski / fot. HCB Karvina

Prezes Witaszek i trener Kurowski pytani o letnie wzmocnienia przyznają, że najwięcej oczekują od ciebie i Piotrka Masłowskiego. Czujesz w związku z tym dodatkową presję?

- Nie, myślę, że nie. Ja po prostu będę starał się pokazać się z jak najlepszej strony, żeby to wszystko, co uda się ugrać na boisku, przełożyło się na wynik. Chcę przede wszystkim pomóc temu zespołowi, by osiągał jak najlepsze wyniki.

Czujesz się na siłach, by zostać liderem zespołu walczącego o medal mistrzostw Polski?

- Ja nigdy nie uważałem się za lidera, nie czułem się nim i czuł się nim nie będę. Wiem, że mam robić wszystko najlepiej jak potrafię, grać z zespołem i dołożyć cegiełkę do jak najlepszych wyników.

Z miastem już się zapoznałeś?

- Na razie nie mieliśmy specjalnie czasu na zwiedzanie (śmiech). Wszędzie jest jednak bardzo blisko, i do galerii, i do marketów. Nie jest to zbyt duże miasto, ale jest bardzo sympatyczne.

Co do studiów, podjąłeś już jakąś konkretną decyzję?

- Jeszcze jest trochę czasu, więc będę nad tym myślał. Na pewno jednak jakieś studia zacznę, bo taki miałem zamiar, wracając do Polski.

Komentarze (0)