Rafał Stachera: Niedobrze nam się gra, kiedy jesteśmy faworytami

W meczu 7. kolejki PGNiG Superligi na parkiecie w Zabrzu spotkały się ekipy NMC Powen oraz Chrobrego Głogów. W pojedynku lepsi okazali się spisujący się w lidze zaskakująco dobrze głogowianie, wygrywając 24:21. Dobrą, równą formę po raz kolejny w bieżącym sezonie zaprezentował głogowski bramkarz, Rafał Stachera.

Sytuacja w meczu zmieniała się diametralnie z minuty na minutę. Najpierw znaczne prowadzenie gości, potem wyrównanie i czterobramkowa przewaga gospodarzy. Pierwsza połowa zakończyła się przy stanie 14:10 dla NMC Powen Zabrze. Drugą znakomicie rozpoczęli przyjezdni, by na osiem minut przed końcem stracić wysokie prowadzenie. - Dwie połowy meczu i dwa oblicza, tak nasze jak i gospodarzy. Był to mecz walki. Trener uprzedzał nas, że tak będzie i że rywale nie położą się na parkiecie. Chyba za wcześnie uwierzyliśmy w siebie, prowadząc 6:1. Zaczęliśmy tracić przewagę i w nasze szeregi wdarło się trochę nerwowości. W efekcie przegraliśmy pierwszą połowę 10:14 - komentuje mecz Rafał Stachera - Więcej można chyba powiedzieć o drugiej połowie. Z naszej strony był to popis doświadczenia i profesjonalizmu. Nie chcę tutaj absolutnie wyolbrzymiać naszych umiejętności i twierdzić, że jesteśmy już nie wiadomo jak silni. Ale to pozytywne, że po reprymendzie w szatni podczas przerwy wzięliśmy się do pracy, zagraliśmy skutecznie i dzięki temu wygraliśmy trzema bramkami, a nie odwrotnie - uzupełnia.

W pierwszej połowie szczególnie razić mogła duża ilość niewykorzystanych przez głogowian okazji do zdobycia bramki. Piłka po ich rzutach notorycznie trafiała w słupki i banery reklamowe. - Przestaliśmy nagle grać to co nam wychodziło na początku, czyli krzyże i wbiegi. Zabrzanie grają systemem 5-1, więc przyjęliśmy taktykę, że będziemy wbiegać drugim rozgrywającym na drugie koło. Pojawiały się sytuacje rzutowe, ale nie umieliśmy ich zamienić na bramkę. Mocno pracowała zabrzańska obrona, nieźle bronił Sebastian Kicki. I tak pozwoliliśmy graczom NMC Powen uwierzyć, że mogą z nami wygrać - tłumaczy słabszą postawę głogowski bramkarz.

Przed rozpoczęciem sezonu prawie nikt nie spodziewał się tak dobrej postawi Chrobrego, który w poprzednich latach rozgrywkowych biegł w ogonie ekstraklasy. To, że głogowianie nie byli stawianiu w roli faworytów, ich zdaniem podziałało na ich korzyść. - Niedobrze nam się gra kiedy jesteśmy faworytami. Pokazaliśmy to w meczach z Nielbą Wągrowiec i Jurandem Ciechanów u siebie. Kiedy jechaliśmy do Olsztyna wszyscy skazywali nas na pożarcie. Podobnie przed podróżą do Zabrza, przekonywano nas że NMC Powen Zabrze to mocny przeciwnik, gra ostro w obronie. I mówiono, że możemy nie wygrać. Jakoś łatwiej nam się wtedy gra. Coś w tym musi być - zastanawia się gracz.

Wiele mówi się o tym, że zwyżkująca w bieżącym sezonie forma Chrobrego to w dużej mierze zasługa zamiany na stanowisku trenera zespołu. Drużynę Chrobego przejął odnoszący wcześniej spore sukcesy, Zbigniew Markuszewski. - Widać efekty tej zmiany. Trener potrafi z nas wykrzesać maksimum naszych umiejętności i możliwości. Do tego dużo widzi na parkiecie, potrafi w trakcie gry dać bardzo cenne wskazówki zawodnikom w ataku, dzięki którym potrafią oni przekuć sytuacje rzutowe na bramki. Nie ujmuję tutaj niczego naszemu poprzedniemu trenerowi Tadeuszowi Jednorogowi, bo to on zebrał zawodników i stworzył z nich drużynę - opowiada golkiper.

Komentarze (0)