Chrobry Głogów w bieżącym sezonie uległ tylko Orlen Wiśle Płock. W Głogowie nikt nie spodziewał się, że mecz z NMC Powen Zabrze będzie łatwy. Przewidywania głogowian sprawdziły się, po pierwszej połowie przegrywali 10:14. A dwa punkty kosztowały ich wiele wysiłku i koncentracji. - Przyjechaliśmy do Zabrza po zwycięstwo i tak też przedstawiałem to mojemu zespołowi. Tłumaczyłem, że jesteśmy lepsi, lepiej przygotowani, żeby zajmować to miejsce, które zajmujemy. NMC Powen Zabrze to z kolei zespół, który jest ciągle w budowie. Uprzedzałem moich zawodników, że śląska piłka ręczna to piłka ręczna twarda i konsekwentna, a Ślązacy walczą do końca. Ale to my jesteśmy faworytem i my powinniśmy ten mecz wygrać. I tak to wyglądało na początku - opowiadał "na gorąco" po meczu trener Zbigniew Markuszewski - Później popełniliśmy zbyt proste błędy w obronie i ataku, a szczególnie zabrakło nam koncentracji. To spowodowało, że mój zespół zaczął przegrywać i zrobiło się nieciekawie. Muszę natomiast pochwalić moich zawodników za świetną drugą połowę, za konsekwencję i walkę. Chłopacy pokazali, że potrafią grać i są przygotowani do walki o wysoką lokatę. Cieszy mnie to tym bardziej, że w Chrobrym pracuję od niedawna - uzupełnił.
-W pierwszej połowie, przy prowadzeniu 6:1 goście zaczęli popełniać wspomniane przez trenera błędy, zwłaszcza ogromna była ilość nieprzemyślanych akcji w ataku. - Niska skuteczność, błędy nie tylko w ataku ale i w obronie wzięły się właśnie z braku koncentracji. Nie był to efekt braku naszych umiejętności, ani nadzwyczajnie dobrej gry zabrzan. Owszem rywale grali konsekwentnie, ale nie spodziewaliśmy się niczego innego. Za to my zaczęliśmy popełniać błędy i to proste. Dwukrotnie nie wróciliśmy do obrony, zgubiliśmy piłki, zagraliśmy źle w przewadze, nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji jeden na jeden. Potem wdarł się niepokój, zabrakło zawodnika, który przejąłby ciężar gry i w efekcie przeciwnicy wygrali pierwszą połowę dość łatwo. W drugiej graliśmy już bardziej konsekwentnie i to dało nam zwycięstwo - wyjaśnił szkoleniowiec Chrobrego.
Chrobry od kilku sezonów nie błyszczał w lidze. Również przed startem tego sezonu nie był stawiany w roli faworyta. Brak ogromnej presji wyniku dał czas na budowanie zespołu. Choć pracę nad tym przede wszystkim ułatwiły chęci zawodników, a nie czynniki zewnętrzne. - Łatwo pracuje się, jeśli trafi się na grupę, która chce coś osiągnąć. I ja na taką grupę trafiłem. Nie są to może zawodnicy z górnej półki, nie są to wybitne indywidualności. Ale jest to ciekawy zespół. Zawodnicy mi uwierzyli i nadal mi wierzą. Jeśli tak pozostanie to będziemy grali zespołem i zespołowo zrobimy wynik. Tak samo budowałem drużynę w Kwidzynie. Najpierw był zespół, potem dopiero indywidualności. Mam nadzieję, że to samo uda mi się powtórzyć w Głogowie - mówił.
W ostatnich sezonach trener Markuszewski, mimo problemów zdrowotnych, pracował na najwyższych obrotach, co zaowocowało sukcesami. Po objęciu przez niego ekipy Chrobrego i głogowianie zaczęli piąć się w górę. Recepta szkoleniowca na sukces jest prosta… - Trzeba było przekonać zawodników, że stać ich na sukces, oczywiście przy dużej pracy, wysiłku i konsekwencji - wyznaje.
Można na poły poważnie, na poły żartobliwie stwierdzić, że Zbigniew Markuszewski gdzie się nie pojawi tam przyciąga sukcesy. - Cóż, ja tego nie powiedziałem, ale fakt, że udaje mi się osiągać pewne sukcesy. Więc może coś w tym jest... - śmieje się trener.