Atmosfera - kibice z Płocka tradycyjnie zadbali o wyjątkowy klimat "świętej wojny", żywiołowo dopingując swoją drużynę przez cały mecz.
Bramkarze byli w czwartkowym spotkaniu wyróżniającymi się postaciami po obu stronach. Seier, Cleverly i Szmal potwierdzili swoją klasę, choć gdyby mi przyszło wybierać najlepszego z nich to postawiłbym na golkipera Wisły. Zatrzymać bezbłędnego Stojkovicia to jednak wyczyn godny uwagi.
Czerwoną kartkę z gradacji kar w 49 minucie gry obejrzał Zbigniew Kwiatkowski. Podobna kara powinna spotkać Michała Jureckiego, który w pierwszej połowie umyślnie spowodował upadek Christiana Spanne.
Dwuminutowe kary, jak na zawołanie otrzymywali gracze obu zespołów. Wisła uzbierała 16 minut, natomiast Vive dwie minuty więcej.
Eklemović - genialny asystent, grał odważnie, często na kontakcie z przeciwnikiem. Serb rozegrał chyba, jak dotąd najlepszy mecz w barwach płockiego zespołu.
Frekwencja - nic tak nie przyciąga kibiców do Orlen Areny, jak "święta wojna". W czwartek było ich 5500 (komplet). Dla porównania mecze Wisły w Champions League ogląda ok. 4000 widzów.
Goście - mimo, iż mecz zaplanowano w środku tygodnia do Płocka przyjechała ponad 100-osobowa grupa kibiców z Kielc.
Historia zatoczyła koło. Jesienią zeszłego roku Vive Targi również na wyjeździe pokonały Wisłę. Wówczas kielczanie wygrali 34:27. Tamto zwycięstwo było jednak bardziej przekonywujące.
Islandczyk Thorir Olafsson usiadł w końcu na ławce rezerwowych za sprawą Patryka Kuchczyńskiego. Trener Wenta dał wreszcie pograć reprezentantowi Polski w starciu z silnym rywalem.
Jednoznaczny transparent wywiesili na sektorze G kibice Orlen Wisły. "Kielce - Duma Związku, Związek - Dumą Kielc" napisali sympatycy Nafciarzy na znak protestu, mając na uwadze ich zdaniem niesłuszne zawieszenie Bostjana Kavasa, które wykluczyło zawodnikami m.in. z potyczki właśnie z Vive.
Kontuzje to prawdziwa zmora płocczan. Ze względu na różnorakie urazy w meczu z Vive nie wystąpili Adam Twardo, Michał Zołoteńko i Piotr Chrapkowski. Cała trójka stanowi o sile mistrza Polski.
Lars Walther przegrał po raz pierwszy w tym sezonie w rozgrywkach PGNiG Superlidze. Trudno powiedzieć, żeby jego zespół był gorszy od Vive. Kielczanie byli chyba lepiej zdyscyplinowani taktycznie.
Michał Kubisztal obok Eklemovicia był w czwartek najgroźniejszym ogniwem Nafciarzy. "Kubeł" wziął na siebie odpowiedzialność za zdobywanie bramek, ośmiokrotnie trafiając do siatki.
Niesamowite nerwy towarzyszyły obu ekipom. Spotkanie było bowiem bogate w emocje, jak na "świętą wojnę" przystało. Stąd też dużo niewymuszonych błędów po obu stronach.
Osiem meczów przyniosło Vive 16 oczek. Kielczanie przewodzą ligowej tabeli. Jak tak dalej pójdzie to wicemistrzowie Polski powtórzą wyczyn sprzed dwóch sezonów i zakończą rundę zasadniczą z kompletem punktów.
Paweł Paczkowski pod nieobecność Kavasa i niedyspozycję Rajkovicia dostał szansę od trenera Walthera. Młody szczypiornista skorzystał na absencji swoich kolegów i godnie ich zastąpił. Paczkowski zapadł kibicom w pamięci, kiedy po jego atomowym rzucie piłka wpadła do bramki Sławomira Szmala. To musi być dla tego zawodnika impuls do dalszej pracy.
Rastko Stojković rządził i dzielił na kole w ekipie gości z Kielc. Serb perfekcyjnie wykorzystywał piłki od rozgrywających. Pomylił się raz na rzecz Mortena Seiera.
Sędziowie z Gdańska popsuli widowisko. Arbitrzy wprowadzili dużo zamieszania na parkiet kontrowersyjnymi decyzjami.
Telewizja Polsat nie dostosowała się do rangi wydarzenia. W transmisji zabrakło wywiadów zarówno przed, jak i po meczowych. Cieszy, że liczba transmitowanych meczów piłki ręcznej wzrasta, martwi natomiast, że ich jakość maleje.
Uros Zorman wraca do łask trenera Wenty. W meczu z Wisłą Słoweniec przebywał na parkiecie zdecydowanie dłużej, niż to miało miejsce w poprzednich spotkaniach.
Wenta triumfuje i prowadzi swój zespół do zwycięstwa w prestiżowym pojedynku.
Zwycięstwo - Vive udanie zrewanżowało się Wiśle za majowe finały mistrzostw Polski.
Krzysztof Podliński