Zawodników z Polski znam lepiej - rozmowa z Kazimierzem Kotlińskim, bramkarzem reprezentacji Białorusi i Warmii Olsztyn

Kazimierz Kotliński od lat mieszka w Polsce. Ma nawet polskie obywatelstwo. W rozgrywkach międzynarodowych reprezentuje jednak Białoruś, skąd pochodzi. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o swojej kadrze oraz o grze w klubie.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Michał Gałęzewski: Mieszkasz w Polsce już od lat, masz polskie obywatelstwo i reprezentujesz polski klub. Jak ci się gra w reprezentacji Białorusi przeciwko biało-czerwonym?

Kazimierz Kotliński: Na pewno jest ciekawie. W sobotę wystąpiłem w roli bramkarza Białorusi i musiałem stawić czoła tak znanym zawodnikom, jak Krzysztof Lijewski Grzegorz Tkaczyk, Karol Bielecki, Michał Jurecki, czy Bartek Jurecki. Cieszyłem się, że mogłem bronić w kilku momentach, a opuszczałem głowę jak mi się to nie udawało.

Zawodników polskich znasz chyba lepiej, niż białoruskich. Przez kilka lat grałeś w Vive, gdzie wielu reprezentantów Polski szlifuje swoją formę…

- To fakt, zawodników z Polski znam lepiej. Kolegów z reprezentacji Białorusi znam jednak coraz lepiej i z trenerem Chevtsovem staramy się zbudować zespół. Na turniej w Gdyni potrzebował pomocy mojej i Serheia Rutenki. Cały czas oczekuję na wzrost formy młodych chłopaków. Oby to spowodowało fakt, że znajdzie się kilka osób, które będą znane nie tylko w Białorusi, ale i na całym świecie.

Będąc tyle lat w Polsce i integrując się z polskim społeczeństwem nie jest ci ciężko grać przeciwko podopiecznym Bogdana Wenty?

- Nie patrzę na to, że jestem Białorusinem, czy Polakiem. Grając w bramce Białorusi cieszę się, że gram przeciwko Polsce. Naszym sukcesem byłoby przejście preeliminacji z Rumunią i Luksemburgiem, gdy nasze nazwiska pojawiłyby się w gazetach.

Przed wami mecz z Austrią o trzecie miejsce w Turnieju o Puchar Gdyni. Jakie macie nastroje przed tym spotkaniem?

- Na pewno będziemy chcieli powalczyć jak równy z równym. Nie mamy jednak dostatecznej ławki rezerwowych, gdyż wiele osób zostało na Białorusi. Wypadło nam trochę osób, które doznały poważniejszych urazów. Dodatkowo w meczu z Rosją wypadło dwóch zawodników, którzy liczą się i w obronie i w ataku. Musimy zastanowić się kto będzie grał i wyjść oraz powalczyć.

Polacy i Rosjanie przygotowują się do Mistrzostw Europy. Na jakim etapie jest reprezentacja Białorusi?

- U nas jest inaczej. Ten turniej nie był zaplanowany. Wypadł Egipt i zgodziliśmy się pograć. Ważniejsze mecze gramy dopiero w styczniu. Dobrze, że tutaj gramy. Trzeba sporo popracować nad selekcją i nad grą w obronie oraz w ataku. Praca toczy się dalej, aby wyjść z preeliminacji.

W lidze zamieniłeś zespół walczący o Mistrza Polski, na zespół grający o utrzymanie. Ciężko się przestawić mając zupełnie inny cel grając przykładowo przeciwko Orlenowi Wiśle Płock?

- Na pierwszym meczu z Płockiem przestraszyliśmy się rywala. Później toczyliśmy wyrównaną walkę. Reszta spotkań rozegranych w lidze, to porażki, czy zwycięstwa różnicą jednej bramki. Powodem porażek jest to, że wypadło nam sześć osób i nie mamy po prostu kim grać. Działacze nie mają takich pieniędzy, żeby sprowadzić kogoś innego. Toczymy swoją kuleczkę z tyłu, ale może po przerwie reprezentacyjnej ktoś wróci do składu.

Bramkę macie jednak nieźle obsadzoną, bo jesteś ty i Sebastian Sokołowski. Jak wam się współpracuje ze sobą?

- Bronimy razem. Mamy jeden cel, żeby walczyć i wygrywać. Z Sebastianem próbujemy stworzyć jedną całość i jak komuś nie idzie, to się zastępujemy. Możemy sobie doradzać, on ma więcej szybkości w nogach i wspieramy się nawzajem.

W drugiej części sezonu, gdy wrócą zawodnicy będzie wiec lepiej?

- Jeżeli dopisze nam szczęście i wrócą kontuzjowani zawodnicy, to zrobimy wszystko żeby wyjść jakoś z tego bagna, złapać za patyk i dopłynąć jakoś do brzegu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×