W Puławach drużynie Bogdana Wenty zawsze grało się ciężko, tym razem rywale nie mieli jednak nic do powiedzenia. Gospodarze zawiedli przede wszystkim w defensywie, już na starcie meczu Vive wykorzystało pięć sytuacji z rzędu i rzucało aż do momentu, gdy z bramki zmiotło Piotra Wyszomirskiego, którego między słupkami zmienił Kiril Kolev. Debiutujący przed własną publicznością Macedończyk z miejsca rzucony został na głęboką wodę, spotkanie z wicemistrzami Polski z trybun obserwował bowiem nadkomplet widzów, a on sam na pierwszą skuteczną interwencją czekał blisko kwadrans.
Przed przerwą Kolev odbił w sumie dwie piłki, Wyszomirski żadnej. Dopiero pod koniec pierwszej części gry na parkiecie pojawił się walczący z dolegliwościami zdrowotnymi Maciej Stęczniewski, udział w meczu rozpoczynając od wygranego pojedynku jeden na jeden z Mateuszem Zarembą. Doświadczony golkiper losów spotkania jednak nie odmienił, puławianie do przerwy stracili aż 24 bramki, a więc więcej, niż w starciach ze Stalą Mielec, MMTS-em Kwidzyn czy Orlen Wisłą Płock.
Podopieczni Marcina Kurowskiego beznadziejnie prezentowali się w tyłach, marnie było też w ataku. Zagranie niezłe z kiepskim przeplatał Piotr Masłowski, nieskuteczny był Wojciech Zydroń, słabo prezentował się Grzegorz Gowin, jeden z najsłabszych meczów w życiu zaliczył doświadczony Dmytro Zinczuk, po przerwie trener Azotów dał więc pograć Pawłowi Grzelakowi i Krzysztofowi Łyżwie. Kołowy do siatki trafił raz, znacznie więcej dobrego do puławskiej gry wniósł za to rozgrywający: były gracz HBC Karvina zaimponował szerokim repertuarem rzutów i został najlepszym strzelcem zespołu.
Przyjezdni grali znakomicie, raz po raz dochodzili do czystych pozycji rzutowych. Kielczanie trafiali ze skrzydeł i drugiej linii, a gdy gospodarze wyszli do obrony pięć plus jeden, zaczęli skutecznie dogrywać do koła. W efekcie mecz zapowiadany jako starcie zacięte i elektryzujące, szybko stał się teatrem jednej drużyny, a kibice mogli nacieszyć oczy efektowną grą wicemistrzów Polski. Bezbłędny był Michał Jurecki, na skrzydłach świetnie zaprezentowali się Patryk Kuchczyński, Bartłomiej Tomczak i Thorir Olafsson, a drugiej części gry swoją szansę dostał Mateusz Przybylski.
- Nie wiem, co się z nami stało - martwił się po meczu w rozmowie ze SportoweFakty.pl Masłowski. W trakcie konferencji prasowej wtórował mu Kurowski, a zaskoczony słabą postawą rywali nie krył Wenta. - Była to dla nas pewna niespodzianka - przyznał szkoleniowiec wicemistrzów Polski. Jego drużyna w końcówce meczu spuściła z tonu, choć walcząc z pełnym zaangażowaniem i koncentracją bez większych problemów dobiłaby do granicy pięćdziesięciu trafień. Puławianie na ich tle wyglądali jak zespół ułomny, tak słabo w tym sezonie jeszcze nie zagrali i jeśli Kurowski szybko nie pozbiera drużyny, za tydzień w Lubinie o punkty będzie Azotom niezwykle ciężko.
Azoty Puławy - Vive Targi Kielce 28:43 (14:24)
Azoty: Wyszomirski, Kolev, Stęczniewski - Zydroń 2 (0/1), Gowin 1, Kus 2, Szyba 2, Płaczkowski 1, Tylutki 3, Zinczuk 1 (1/2), Masłowski 4 (1/1), Grzelak 1, Bałwas 1, Łyżwa 6, Afanasjev 4.
Vive: Szmal, Cleverly - Rosiński 3, Jurasik 2, Zorman 2, Jurecki 10, Stojković 2, Kuchczyński 6, Zaremba, Olafsson 5 (2/2), Buntić 4, Tomczak 5, Tkaczyk 2, Przybylski 2 (1/1).
Kary: Azoty - 10 min. (Tylutki, Kus, Zinczuk - 2 min., Grzelak - 4 min.) oraz Vive - 12 min. (Zaremba, Rosiński, Przybylski - 2 min., Buntić - 6 min.)
Widzów: 800.
Sędziowie: R. Leszczyński, M. Strzelczyk (Gdańsk).