Gdy w październiku zestawiliśmy historię potyczek Azotów ze wszystkimi zespołami PGNiG Superligi okazało się, że z żadną drużyną puławianom nie wiedzie się tak źle, jak z MMTS-em. Po raz ostatni dwa punkty w starciu z kwidzynianami nadwiślański zespół wywalczył 9 grudnia 2007 roku, tak fatalnej passy meczów bez wygranej nie miał ani z Wisłą, ani z Vive. Złą serię przełamać udało się dopiero w tym sezonie, gdy zespół Kurowskiego po dobrym meczu ograł na wyjeździe drużynę Krzysztofa Kotwickiego 24:22, a to, że klątwa ostatecznie została zdjęta, potwierdziło starcie środowe.
Gospodarze mecz rozpoczęli znakomicie, przypominając kibicom najlepsze fragmenty swojej gry tej jesieni. Sygnał do ataku już na samym początku dał Maciej Stęczniewski, odbijając rzut karny wykonywany przez Roberta Orzechowskiego. W sumie doświadczony bramkarz w pierwszej połowie wypracował blisko 50-procentową skuteczność, jeszcze lepsze wyniki pod bramką rywala mieli jednak jego koledzy. Gola za golem rzutami z drugiej linii rzucał Michał Szyba, bez większych kłopotów przez obronę rywali przedzierał się Dmytro Zinczuk, a gdyby przed przerwą rzut karny i sytuację sam na sam wykorzystał Wojciech Zydroń, wynik byłby jeszcze wyższy.
Puławianie nie popełniali zbyt wielu błędów, z minuty na minutę coraz więcej pomyłek przytrafiało się za to nerwowo grającym kwidzynianom. Drużynie Kurowskiego w ataku wychodziło praktycznie wszystko, na tak znakomitej skuteczności nie grali dawno i już na kilkanaście minut przed końcową syreną wynik był sprawą rozstrzygniętą. Wśród przyjezdnych widać było brak Michała Adamuszka, co znacznie ograniczyło arsenał Kotwickiego, a Stęczniewskiego rzutami z drugiej linii zaskoczyć umiał jedynie Orzechowski.
Atakiem MMTS-u marnie zarządzał i Przemysław Rosiak, i Michał Waszkiewicz, a jako, że do tradycyjnie dobrej gry obronnej puławianie dołączyli wreszcie skuteczność w ataku, z odniesieniem zwycięstwa nie mieli większych problemów. Po przerwie, gdy bramkowa różnica pomiędzy obiema drużynami oscylowała w okolicach liczby dwucyfrowej, spotkanie zamieniło się w radosną wymianę ciosów, w której prym wiedli Szyba, Zinczuk i kończący szybkie ataki Michał Peret.
Po porażkach z Vive i Stalą oraz remisie w Lubinie puławscy szczypiorniści wreszcie odnieśli zwycięstwo pokazując, że stać ich na to, by jesienną część rozgrywek PGNiG Superligi zakończyć w tabeli tuż za plecami Vive i Wisły. Przed świętami Azoty czekają jeszcze starcia z Jurandem i Warmią oraz dwumecz ćwierćfinału Pucharu Polski z Powenem Zabrze. Wcześniej, w sobotę, zagrają o pozostanie w Europie i jeśli spiszą się tak, jak w starciu z zespołem Kotwickiego, awans do kolejnej rundy będzie na wyciągnięcie ręki.
Azoty Puławy - MMTS Kwidzyn 34:23 (17:9)
Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski, Kolev - Zydroń 3 (1/2), Tylutki 1, Gowin 2, Kus 2, Szyba 6, Płaczkowski 1, Masłowski 5 (2/3), Zinczuk 8, Łyżwa, Bałwas 4, Witkowski 1, Grzelak 1.
MMTS: Suchowicz, Szczecina - Peret 5, Seroka 1, Krieger, Rosiak 1, Orzechowski 3 (0/1), Kostrzewa 2, Waszkiewicz 3 (1/1), Łangowski 2, Daszek 3 (0/2), Nogowski 2, Sadowski 1.
Kary: Azoty - 8 min. (Kus, Tylutki - 4 min.) oraz MMTS - 6 min. (Rosiak - 2 min., Peret - 4 min.)
Widzów: 600
Sędziowie: M. Baranowski (Warszawa), B. Lemanowicz (Łąck).