Jego podopieczni wtorkowy mecz rozpoczęli znakomicie, prowadzili 4:0, 9:2 i 14:7, na przerwę schodzili z sześcioma bramkami przewagi nad rywalem. Po przerwie różnica zaczęła maleć, w pewnym momencie rywale zbliżyli się do Azotów nawet na trzy trafienia, kilka indywidualnych akcji Piotra Masłowskiego, trafienia Mateusza Kusa oraz świetna dyspozycja Kirila Koleva (w ważnym momencie obronił rzut karny i odbił dwa rzuty z lewego skrzydła) uniemożliwiły jednak przeciwnikom doprowadzenie do remisu.
- Popełnialiśmy dziecinne błędy, które nie mogą się zdarzyć. Musimy sobie to wyjaśnić i przeanalizować, głównie jeśli chodzi o sferę psychiczną - przyznaje Kurowski, wspominając, że nie po raz pierwszy w tym sezonie jego podopieczni przy dużym prowadzeniu gubią koncentrację i podają rywalowi pomocną dłoń. - Mieliśmy już podobną sytuację w Lubinie, gdzie prowadziliśmy w 35. minucie ośmioma bramkami, a mogliśmy przegrać, bo rywal miał ostatnią akcję - przypomina puławski szkoleniowiec.
Jego podopieczni ograli Nielbę 32:28. - Wynik powinien być zdecydowanie lepszy na naszą korzyść. Zabrakło konsekwencji zarówno w działaniach defensywnych, jak i ofensywnych, bo dopóki wszystko było ułożone i graliśmy konsekwentnie, to pojawiały się efekty w postaci dobrze funkcjonującej obrony i czystych pozycji w ataku. A jak już mieliśmy tą przewagę za dużą, to oczywiście trzeba ją było roztrwonić - martwi się Kurowski.
Trener Azotów nie ma wątpliwości, że względnie zaciętą końcówkę jego podopieczni sprawili sobie i kibicom na własne życzenie. - Nerwy były niepotrzebne, bo grając tylko i wyłącznie konsekwentnie, dłużej w ataku, mogliśmy kontrolować przebieg spotkania mając siedem, osiem bramek przewagi. My jednak nagle zaczęliśmy robić kilkusekundowe akcje, które kończyły się prostymi stratami. Rywal złapał wiatr w żagle i różnie mogłoby się to potoczyć, gdyby nie bramkarz, który rozegrał znakomite zawody.
Kurowski zwraca też uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Popełnialiśmy proste błędy indywidualne w obronie, gdzie mamy pewne założenia i zwłaszcza grając w przewadze nie możemy dopuścić do sytuacji dogodnych dla przeciwnika. Brak konsekwencji i koncentracji doprowadza jednak to tego, że zamiast wykorzystywać większą liczbę zawodników i odskakiwać przeciwnikowi albo grać na równi, to gdzieś potrafimy stracić piłkę i przegrywamy te fragmenty meczu - kontynuuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Słabsze momenty nie mogą jednak przyćmić tego, że puławianie rozegrali niezłe spotkanie, zwłaszcza w pierwszej połowie prezentując się jak drużyna zdolna do walki o medal mistrzostw Polski. Azoty wygrały dwa bardzo ważne mecze i wciąż liczą się w walce o miejsce w czołowej "czwórce" po fazie zasadniczej. - Po spotkanoiu z Chrobrym byłem naprawdę zadowolony z gry zespołowej, tutaj funkcjonowało to nieźle tylko przez 20 minut. Najważniejsze jednak, że mamy cztery punkty - kończy Kurowski.