Alicja Chrabańska: Jak podsumujesz sezon w wykonaniu Hästö IF Karlskrona?
Tomasz Pomiankiewicz: Początek sezonu był dla zespołu trudny. Ekipa wzmocniła się aż pięcioma zawodnikami i sporo czasu zajęło nam zgranie się na parkiecie. Ale tak już jest, że w miarę jak rozgrywa się coraz więcej meczów, na parkiecie nawiązuje się lepsza komunikacja. Tego brakowało w początkowej fazie rozgrywek. Z czasem nasza postawa wyglądała lepiej i w efekcie runda rewanżowa była zupełnie inna od pierwszej. Mecze rewanżowe były w naszym wykonaniu naprawdę dobre. Ale cóż, szkoda pierwszej rundy, w której uciekły nam niepotrzebnie ważne punkty.
A jeśli chodzi o Twoje występy na szwedzkich parkietach?
- Jak cały zespół zacząłem sezon nienajlepiej. Nowy kraj, inna specyfika gry, inny zespół... Potrzebowałem około 2 miesięcy, aby dojść do optymalnej formy. Udało mi się to i gry zacząłem na treningach i w meczach prezentować na dobrym poziomie nie dopisało mi szczęście. Doznałem kontuzji, która wyeliminowała mnie z gry na 1,5 miesiąca. Ten okres, oprócz rehabilitacji, poświęciłem na obserwacje i wyciąganie wniosków dotyczących specyfiki gry zespołów w lidze. Po powrocie na parkiet odzyskałem niezłą formę, moim atutem była zwłaszcza gra obronna. Zbierałem za nią znakomite recenzje.
Przed sezonem rozmawialiśmy o poziomie Allsvenskan. Jak ocenisz ją teraz, mając już spory bagaż doświadczeń?
- Liga Allsvenskan składa się z 14 zespołów. Cztery pierwsze to poziom zbliżony do PGNiG Superligi. Pozostałe spokojnie porównać można do przyzwoitych zespołów pierwszoligowych. Cała liga charakteryzuje się dużą dynamiką gry. Przekładając na ligę polską porównałbym szwedzkie zespoły do Tauron Stali Mielec, jeśli chodzi o wspomnianą dynamikę.
Wyjeżdżając do Szwecji mówiłeś, że chcesz poznać inną piłkę ręczną, czegoś się nauczyć. Czy wyjazd spełnił Twoje oczekiwania?
- Wyjeżdżając zagranicę byłem pełen optymizmu. Chciałem nabrać doświadczenia i wnieść do swojej gry nieco świeżości, innego spojrzenia na piłkę ręczną. Jak w życiu można znaleźć plusy i minusy, dobre i złe momenty. Do tych złych mogę zdecydowanie zaliczyć początek sezonu i kontuzję. Większość pobytu mogę jednak ocenić pozytywnie. Zwłaszcza, że po Nowym Roku przyjechała do mnie żona wraz z nowo narodzonym synem. A jak wiadomo rodzina to zawsze ogromne wsparcie i mobilizacja. Myślę, że jadąc do Szwecji dokonałem dobrego wyboru. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi się zaaklimatyzować. Ogólnie mogę powiedzieć, że wyjazd spełnił moje oczekiwania, choć pozostaje niedosyt. Wreszcie zawsze może być lepiej.
Mówiłeś o nowych doświadczeniach na boisku. Czego zatem nauczyła Cię gra w Szwecji?
- Szwedzki handball opiera się o dynamikę i niesamowite umiejętności indywidualne. Już same treningi podniosły mój poziom sportowy, gdyż sporo czasu poświęcałem na rozwój właśnie techniki indywidualnej. Dzięki specyfice gry w lidze szwedzkiej stałem się zdecydowanie szybszy i mocniejszy jeśli chodzi o defensywę. Zdecydowanie twarda obrona to moja mocna strona.
Masz już plany na kolejny sezon, czy zostaniesz w Szwecji?
- Chcę wciąż rozwijać się sportowo, więc szukam najlepszej opcji ku temu. Być może zostanę, może zdecyduję się na inne rozwiązanie. Od kwietnia jestem wolnym zawodnikiem, także przeanalizuję wszystkie opcje i wybiorę najlepszą dla siebie. Jeszcze nic nie jest przesądzone. Można powiedzieć, że na razie szukam klubu, w którym jak najlepiej wykorzystam swoje umiejętności i który da mi szansę na ich dalsze szlifowanie.
Myślałeś o powrocie do polskiej ligi?
- Oczywiście mógłbym wrócić do Polski, szczególnie ze względu na rodzinę. Wszystko jednak zależy od warunków sportowych i finansowych. Jednak przez rok wiele się nauczyłem i nieco zmieniłem charakterystykę swojej gry. Wobec tego gra w polskiej lidze mogłaby być ciekawa, sądzę że mógłbym nabytym doświadczeniem wspomóc jakiś klub w ojczyźnie.
Jeśli mówimy o polskiej lidze to rozumiem, że śledziłeś jej wyniki. Które ekipy Twoim zdaniem zakończą sezon z medalami?
- Oczywiście śledzę poczynania kolegów w PGNiG Superlidze. W czwórce bezapelacyjnie znajdą się Orlen Wisła Płock i Vive Targi Kielce, ale może nie będę ryzykował i wskazywał zwycięzcy. Co do dwóch kolejnych to uważam, że o brąz powalczą szczypiorniści NMC Powen Zabrze. Zabrzanie, o ile utrzymają dotychczasową formę powinni ograć MMTS Kwidzyn. Oczywiście osobiście trzymam kciuki za kolegów z Azotów Puławy i bardzo wierzę w ich awans!
Chcę się dalej rozwijać - rozmowa z rozgrywającym Tomaszem Pomiankiewiczem
Po sezonie 2010/2011 rozgrywający Tomasz Pomiankiewicz zdecydował się na odejście z Azotów Puławy, z którymi ugrał między innymi piąte miejsce w PGNiG Superlidze. Swoją karierę kontynuował w Szwecji. Jak to w sporcie sezon w lidze szwedzkiej oznaczał się zmiennym szczęściem, mimo pewnego niedosytu, zawodnik zaliczył go jednak do udanych.