Mielczanie jechali na drugi mecz ćwierćfinałowy po to, by zapewnić sobie awans do najlepszej "czwórki" mistrzostw Polski. Ambitne plany drużyny Skutnika spaliły na panewce, choć jeszcze na kilka minut przed końcem pierwszej części meczu wydawało się, że czwarty zespół PGNiG Superligi kontroluje wynik i rywalom nie da się już doścignąć.
- Prowadziliśmy różnicą czterech bramek i mając przewagę nie rzuciliśmy kilku kontr. Od tego momentu sytuacja na parkiecie się odwróciła, rywal złapał wiatr w żagle i poczuł, że jest szansa - relacjonuje Skutnik. - Później przez większość połowy walczyliśmy w osłabieniu, co także miało spory wpływ na naszą postawę. Zaczęła się nerwowa gra i w naszych szeregach pojawił się bałagan, czego dowodem były dwie kontry pod sam koniec meczu, gdy nie trafialiśmy w bramkę - wyjaśnia doświadczony szkoleniowiec.
Jego podopieczni przy stanie 14:10 stracili właściwy rytm i choć to puławianie popełniali proste błędy, szczypiorniści Stali seryjnie przegrywali pojedynki z Kirilem Kolevem. Przewaga szybko została roztrwoniona, a do szatni mielczanie schodzili z jednobramkową zaliczką, którą stracili tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania.
- W nasze poczynania wkradła się niepotrzebna nerwowość i to spowodowało taką, a nie inną sytuację. W takim meczu, o taką stawkę, nie można marnować tylu stuprocentowych okazji. To się mści i wynik idzie w drugą stronę - wyjaśnia Skutnik.
Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 28:21 co pokazuje, że po pierwszym starciu w Mielcu Azoty wyciągnęły odpowiednie wnioski i wzorowo odrobiły pracę domową. - Nie do końca się z tym zgodzę, po prostu my ułatwiliśmy im sytuację - mówi jednak szkoleniowiec Tauron Stali. - Przeciwnik zagrał tak, jak w Mielcu. Po prostu u nas zawiodła skuteczność i nie pomogła bramka - wyjaśnia.
Losy awansu do półfinału rozstrzygnie więc trzeci mecz, który rozegrany zostanie już w najbliższy wtorek. - Zaczniemy wszystko od nowa - nie ma wątpliwości Skutnik. Jego zespół w tym sezonie u siebie przegrywał tylko z Vive i Wisłą, puławian pokonywał różnicą dwóch i sześciu trafień. Teraz różnica nie będzie miała żadnego znaczenia, liczy się tylko zwycięstwo. Azoty po medal nie sięgnęły jeszcze nigdy, Tauron Stal czeka na niego od 37 lat.