W pierwszym ćwierćfinałowym meczu puławianie przegrali w Mielcu różnicą pięciu trafień, choć jeszcze na kilkanaście minut przed końcową syreną wydawało się, że lada chwila dościgną rywala. Puławianom zabrakło jednak skuteczności, w trakcie meczu zmarnowali kilka rzutów karnych i mieli problemy z wykorzystywaniem czystych pozycji rzutowych, a świetną zmianę w bramce rywali dał Krzysztof Lipka.
- Teraz na pewno wyciągniemy wnioski z tego ostatniego meczu w Mielcu i będziemy walczyć o zwycięstwo do końca - zapewnia Szyba. To, że puławianie dobrze odrobili pracę domową po wyjazdowej porażce, widać było jednak już w sobotę w Puławach. Podopieczni Marcina Kurowskiego zagrali solidnie w obronie i konsekwentnie w ataku, pokonując rywala różnicą siedmiu trafień. Jeśli w decydującym starciu spiszą się podobnie, droga do półfinału może stanąć przed nimi otworem.
- Przed sobotnim meczem byliśmy postawieni pod ścianą. Każdy zawodnik był mocno skoncentrowany, a nasze próby nie były odpalone, nieprzygotowane. Gdy ktoś już szedł do rzutu, to robił to z dużą odpowiedzialnością - wyjaśnia Szyba. On sam zaliczył osiem trafień, grając na świetnej skuteczności. W jego ślady poszli koledzy i już na dziesięć minut przed końcem losy meczu były praktycznie przesądzone.
Mielczanom mnóstwo kłopotów sprawiła agresywna strefa Azotów, a dużą część do końcowego wyniku wniósł także Kiril Kolev, który w ciągu czterdziestu minut przepuścił tylko siedem piłek. - Bramkarzy mamy jednych z najlepszych w lidze, wszyscy trzej są naprawdę klasowi i jak jednemu nie idzie, to na parkiecie pojawia się kolejny i zawsze któryś podczas meczu będzie w świetnej dyspozycji - cieszy się Szyba.
Przed decydującym starciem rozgrywającemu Azotów do hurraoptymizmu jednak daleko. Szyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego drużynę stać na końcowy sukces, walka będzie się jednak toczyć do samego końca, a o finalnym rozstrzygnięciu może zadecydować jedna bramka. Spore znaczenie może mieć też przywilej własnego parkietu, jakim dysponują mielczanie, w tym sezonie na wyjeździe ze Stalą Azoty bowiem dwukrotnie przegrywały.
- Rywale na pewno przed ostatnim meczem mają lekką przewagę. Zagrają we własnej hali, którą zawsze wypełniają żywiołowo reagujący kibice. Myślę jednak, że po tym pierwszym ćwierćfinałowym meczu jesteśmy już z tym obiektem oswojeni i o końcowym wyniku decydować będzie dyspozycja dnia - przyznaje Szyba. - Przy takiej skuteczności, jaką zaprezentowaliśmy w sobotę, nie mamy się czym martwić.