Wtorkowy mecz był dla Zagłębia bardzo istotny. Lubinianie doskonale zdawali sobie sprawę, że ewentualna porażka oddali ich od utrzymanie w elicie. Podopieczni Jerzego Szarańca stanęli na wysokości zadania i pokonali Juranda Ciechanów. Zwycięstwo Zagłębia było jednak bardzo szczęśliwe, bowiem bramkę na wagę dwóch punktów dosłownie w ostatniej sekundzie meczu zdobył Piotr Obrusiewicz. - Nie dociera do mnie to, że wygraliśmy. Jestem w szoku - mówił po spotkaniu bohater lubinian.
Końcówka meczu była niezwykle dramatyczna. W pewnym momencie wydawało się, że Jurand ma zwycięstwo w garści. Lubinianie grali jednak do końca i opłaciło się. - Gospodarze sami spieprzyli ten mecz. Ja się cieszę, że zdobyliśmy dwa punkty - nie kryje Obrusiewicz. - O jedną, dwie bramki byliśmy lepsi i tak też się skończyło - dodaje szkoleniowiec Miedziowych.
Trener lubinian przekonuje, że szczęście musiało się w końcu uśmiechnąć do jego zespołu. Rzeczywiście Zagłębie w ostatnich spotkaniach miało pecha, przegrywając w końcówce z Nielbą, czy Azotami. - Ostatnio brakowało nam czegoś, żeby odnieść sukces. Przegrywaliśmy lub remisowaliśmy pechowo. W Ciechanowie zaświeciło dla nas słoneczko - mówi zadowolony Szafraniec.
Warto podkreślić, że Zagłębie w pojedynku z Jurandem skoncentrowało się na szybkich wznowieniach gry. Lubinianie na tle beniaminka w tym elemencie wyglądali bardzo obiecująco. - Sytuacja i to, co działo się z wynikiem zmusiło moich graczy, żeby skorzystali z tego elementu. Nie ma lepszej broni, która deprymuje i osłabia morale przeciwnika, jak kontry i czyste pozycje. Szybka gra pozwoliła nam odrobić straty i zwyciężyć - tłumaczy Szafraniec. - Cały czas to gramy i staramy się trenować. Cieszę się, że to załapało - dodaje Obrusiewicz.
Mimo zwycięstwa, postawa lubinian pozostawiała wiele do życzenia. W kluczowych momentach Zagłębiu brakowało przede wszystkim opanowania emocji. - Mamy w zasadzie wszystkie atuty w swoich rękach, przeciwnika przygotowanego do zakończenia rywalizacji, a pozwalamy sobie prowadząc czterema bramkami na przegranie siedmiu piłek pod rząd. To jest niemożliwe, nie powinniśmy tak grać - apeluje Szafraniec. - Graliśmy o ostatnią deskę ratunku, dlatego wkradła się nerwowość - tłumaczy słabszy fragment gry Obrusiewicz.
Wydaje się, że dojrzałość boiskowa wręcz powinna charakteryzować Zagłębie. W końcu to były mistrz Polski, mający w swoim składzie reprezentantów kraju. - Błędów nie robili zawodnicy wchodzący do zespołu, a starsi gracze. Mam do nich pretensje. Grali oni w różnych trudnych sytuacjach. Dziwię się, że nie potrafili wykorzystać tego doświadczenia w Ciechanowie - mówi Szafraniec.
- Młodzi chłopcy z Juranda grali wspaniale, ale nie wytrzymali presji, bo mogli zakończyć ten mecz przynajmniej remisem. Tak bywa w sporcie. Myślę, że beniaminek nie złożył jeszcze broni - podsumowuje doświadczony szkoleniowiec, który miał zastrzeżenia do pracy sędziów. - Każdy trener może mieć różne spojrzenie. Sądzę, że dostaliśmy za dużo kar. Wszystkie nie do końca były słuszne.