Piłkarze ręczni z Kalisza od co najmniej czterech lat składają obietnice awansu na zaplecze ekstraklasy. W sezonie 2011/2012 trener Bruno Budrewicz stworzył bardzo ciekawą ekipę, mającą w swoim składzie kilku doświadczonych graczy, który mieli okazję występować w pierwszej lidze.
W bieżącym sezonie tej sztuki nie udało się ponownie dokonać poprzez zwycięstwo w drugoligowych rozgrywkach w grupie pierwszej, a przeszkodą okazał się Śląsk Wrocław. Kaliszanom w końcu udało się zagrać w barażach. W pierwszej fazie wyeliminowali Wisłę Sandomierz, a w decydującej fazie trafili na ŚKPR Świdnica, dobrych znajomych z poprzednich rozgrywek. Zespół z Dolnego Śląska szczebel wyżej awansował również dzięki barażom.
Zespół Krzysztofa Mistaka przyjechał do Wielkopolski w roli faworyta, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Po raz pierwszy "na deskach" wylądował już w siódmej minucie starcia. Niezwykle szybka gra gospodarzy zaowocowała czterema trafieniami. Goście nie potrafili odpowiedzieć żadnym, bo fenomenalnie spisywał się Błażej Potocki, który zamurował kaliską bramkę. To właśnie na tej pozycji opiekun świdniczan doszukiwał się największych dysproporcji. - Moi bramkarze nie odbili dzisiaj żadnej piłki - mówił po zakończeniu meczu. Faktycznie było nieco inaczej. Golkiperowie ŚKPR wyłapali kilka piłek, ale zdecydowanie mniej od Potockiego.
Pojedynek w Kalisz Arenie miał dość dziwny przebieg. Na parkiecie zdecydowanie lepiej prezentowali się gospodarze, ale brakowało im wykończenia, a z biegiem czasu ich akcje traciły na szybkości i stawały się coraz czytelniejsze. - Rywale niczym nas nie zaskoczyli. Oglądaliśmy ich wcześniejsze mecze i wiedzieliśmy czego się spodziewać. To, że moi zawodnicy nie wyciągnęli do końca wniosków to inna sprawa - przyznał Mistak.
Przyjezdni nie prowadzili w Kaliszu nawet przez sekundę. Po początkowym 0:4 nie zdołali nawet wyrównać, chociaż raz byli tego bliscy. Kwadrans przed końcową syreną gospodarze grali w podwójnym osłabieniu, co skrzętnie wykorzystali świdniczanie, niwelując straty do zaledwie jednej bramki. Wówczas wyższy bieg wrzucił Konrad Krupa, który zbombardował bramkę przeciwnika mocnymi rzutami z drugiej linii.
W finalnym rozrachunku Szczypiorno zwyciężyło dwoma trafieniami, choć jeszcze minutę przed końcem prowadziło czterema. Dwa rzuty, stosunkowo łatwe do obrony, znalazły się w kaliskiej sieci i pozwoliło znacząco zniwelować straty przed rewanżem. To nieco uciszyło rozradowane trybuny, a po spotkaniu zabrakło tańca radości ze strony zwycięzców.
- Mogliśmy i powinniśmy wygrać różnicą 5-6 bramek. Z drugiej strony zagraliśmy słabo, ale wygraliśmy. To również coś pokazuje - przyznał Budrewicz. Przed jego zespołem niezwykle ciężkie, ale wykonalne. Początek rewanżu już w niedzielę, 27.05. o godzinie 20.
MKS Szczypiorno Kalisz - ŚKPR Świdnica 29:27 (14:11)
MKS: Potocki, Matuszczak, Cieślak - Kaczmarek 8, Krupa 5, Krygowski 4 (1/1), Szefner 3 (1/2), Galewski 2, Staniek 2, Ibron 2, Stefański 1, Kobusiński 1, Klara 1, Nowicki.
ŚKPR: Madaliński, Olichwer - Makowiejew 6, Fabiszewski 4 (0/1), Kijek 4, Rogaczewski 4, Mrugas 3 (2/2), Marciniak 3, Rutkowski 1, Gnysiński 1, Pułka 1, Piędziak, Kaczmarczyk.
Widzów: 700.