Paweł Jantura: Ostatnie sekundy rewanżowego meczu w Głogowie z Chrobrym były jak z horroru. Wziął pan czas i ustawił akcję pod rzut Pawła Gregora. Nie bał się pan powierzyć odpowiedzialności tak młodemu zawodnikowi?
Marek Motyczyński: - Paweł Gregor zdobył bardzo ważną bramkę, na wagę 7.miejsca w lidze. Ale to, że akurat on rzucał, wyszło w praniu, bo wariantów było kilka. Dobrze jednak, że Gregor nie boi się już brać odpowiedzialności na siebie. W Głogowie zagraliśmy nieco słabiej niż w pierwszym spotkaniu w Legnicy. Dobrze funkcjonowała nasza bramka i obrona. W ataku zabrało jednak skuteczności. 21 bramek to trochę za mało. Najważniejsze jednak, że udało się zakończyć sezon sukcesem. Chrobry to przecież teoretycznie mocniejszy od nas zespół. Klub jest poukładany, nie ma problemów finansowych.
Do tego w dwumeczu z Chrobrym miał pan do dyspozycji praktycznie 8 zawodników.
- Tak, bo graliśmy bez Skrabani i Buchwalda, a Piwko tylko bronił. Jesteśmy jednak drużyną z charakterem. Chłopcy pokazali wielkiego ducha walki w tych ostatnich meczach.
Czy w grudniu, po tym jak z zespołu odeszło pięciu kluczowych zawodników, wierzył pan w to, że Miedź zajmie 7.miejsce w lidze, najwyższe w historii?
- Szczerze? Nie! Podjąłem się zadania uratowania superligi dla Legnicy. Zawodnicy, którzy zostali w drużynie obdarzyli mnie zaufaniem. To zaprocentowało. Proszę zauważyć, że osiągnęliśmy dobry rezultat w tych rozgrywkach grając zawodnikami bez doświadczenia w najwyższej klasie rozgrywkowej. Gregor, Koprowski, Jarowicz, Czuwara - ci ludzie dopiero się uczą. Wita jest doświadczony, ale do tej pory praktycznie nigdy nie grał w ataku.
Który moment sezonu był kluczowy?
- Zdecydowanie wygrany mecz w Olsztynie z Warmią. Po styczniowej przerwie był to pierwszy mecz. Wygraliśmy i drużyna uwierzyła w szansę na utrzymanie się. To w Olsztynie sprawdziliśmy, czy wszystko to, co przez styczeń trenowaliśmy, funkcjonuje. Okazało się, że tak. Tydzień później ograliśmy u siebie Juranda Ciechanów i to nas już bardzo utwierdziło w słuszności drogi, którą obraliśmy.
Te 7. miejsce wpisze sobie pan do trenerskiego CV?
- Niewątpliwie jest to jeden z moich największych sukcesów w trenerskiej karierze. Z Wisłą Płock zdobywałem medale, ale 7.miejsce z Miedzią traktuję wyjątkowo. Mieliśmy przecież ogromne kłopoty finansowe, kadrowe, a jednak udało się wyprzedzić w tabeli aż pięć zespołów.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy w przyszłym sezonie Miedź będzie w stanie poprawić lokatę?
- Trzeba sobie stawiać ambitne cele. Koniecznie potrzebujemy wzmocnień. Myślę o 4-5 nowych zawodnikach. Wtedy możemy stawiać sobie ambitny cel. Takim będzie moim zdaniem osiągnięcie miejsc 5-6. Łatwo jednak nie będzie, bo przecież rywale się ostro zbroją.
Jesteśmy drużyną z charakterem - rozmowa z Markiem Motyczyńskim, trenerem Siódemki Miedzi Legnica
- Kiedyś zdobywałem medale z Wisłą Płock, ale te 7. miejsce z Miedzią traktuję jako porównywalny sukces - mówi trener legnickich Marek Motyczyński.