Zawodnicy Wolsztyniaka zakończyli tegoroczne zmagania na pierwszoligowych parkietach na 7. pozycji. Szczypiorniści z Wielkopolski długo nie mogli złapać odpowiedniego rytmu, przez co do końca rozgrywek zmuszeni byli walczyć o utrzymanie. - Uważam, że ten sezon mieliśmy dużo gorszy od poprzedniego. Wraz z przyjściem nowego trenera zmienił się trochę system naszej gry. Niektórzy zawodnicy nie do końca potrafili odnaleźć się na boisku, dodatkowym problemem była plaga kontuzji, jakiej chyba do tej pory w Wolsztynie jeszcze nie było. W meczu inauguracyjnym w Gorzowie Wlkp. utraciliśmy na cały sezon Alana Raczkowiaka, który był naszym motorem napędowym - podsumowuje minione rozgrywki skrzydłowy Wolsztyniaka, Jarosław Tomiak.
Ekipa z Wolsztyna przed rozpoczęciem sezonu 2011/12 nie miała zbyt wysokich celów, a w jej planach była walka o zapewnienie sobie ligowego bytu. - Celem założonym przez zarząd przed sezonem było utrzymanie się w I lidze. Myślę, że plan ten zrealizowaliśmy w stu procentach, chociaż do końca była nerwowa atmosfera w dolnej części tabeli - ocenia Tomiak.
23-letni skrzydłowy nie może jednak zaliczyć minionych rozgrywek do udanych. Mający za sobą występy w SMS-ie Gdańsk leworęczny zawodnik spędził bowiem sporą część sezonu na leczeniu kontuzji. - W połowie pierwszej rundy doznałem kontuzji kolana, która wykluczyła mnie z gry do lutego i musiałem mecze kolegów oglądać z wysokości trybun. Dodatkowo w tym sezonie trochę zmieniła się taktyka zespołu i mniej bramek zdobywaliśmy ze skrzydeł, więcej graliśmy przez rozegrania - wyjaśnia Tomiak.
Wiele wskazuje na to, iż dla młodego szczypiornisty był to ostatni sezon w zespole Wolsztyniaka. Tomiak nie doszedł bowiem do porozumienia z działaczami i aktualnie poszukuje klubu. - Na dzień dzisiejszy nie porozumiałem się z zarządem Wolsztynianka w sprawie nowego sezonu i jestem wolnym zawodnikiem. Chciałbym trafić do zespołu, który ma spore aspiracje na przyszłość i umożliwi mi dalszy rozwój kariery sportowej - wyjawia 23-letni skrzydłowy.