Syprzak rzucił w niedzielnym meczu trzy bramki, po przerwie godnie zastępując na parkiecie doświadczonego Bartosza Jureckiego. - Jak mnie zatrzymać? To by było głupie, gdybym zdarzał przeciwnikom, co trzeba zrobić, by mnie upilnować. Pozostawię to dla nich, żeby to sami odkryli - śmieje się 20-latek.
Utalentowany obrotowy nie kryje, że jednym z jego głównych atutów są warunki fizyczne. - Bozia akurat dała mi te 2,06 metra wzrostu i jest oczywiste, że dzięki temu piłki rzucone do mnie górą są trochę łatwiejsze. Gdy koledzy zaczęliby do mnie podawać dołem to wiadomo, że do schylenia się miałbym dłuższą drogę, ale tego elementu też nie może zabraknąć - wyjaśnia gracz wicemistrzów Polski.
Rodowity płocczanin pierwsze powołanie do drużyny narodowej otrzymał w październiku 2010, w kadrze na dobre zaistniał jednak dopiero w tym roku. - Wiem, że to dopiero początek i choć teraz jest ciężko, to będzie jeszcze ciężej. Przede mną jeszcze dużo pracy. Na razie gram tylko w ataku, bo w obronie są malutkie braki i nad tym trzeba pracować - przyznaje Syprzak.
Duże znaczenie dla młodego zawodnika ma współpraca z doświadczonym Jureckim. - Bartek jest wspaniałym nauczycielem, dostaje od niego bardzo dużo wskazówek. Rozmawiamy ze sobą praktycznie na każdym treningu. Jeżeli zrobię jakiś błąd, on stara się jak najszybciej podpowiedzieć mi, co należy wykonać, by było lepiej - relacjonuje reprezentant Polski.
Czy jest szansa, by już w trakcie przyszłorocznych mistrzostw świata w Hiszpanii uczeń przerósł mistrza, stając się pierwszym obrotowym? - Chciałbym bardzo i będę o to walczył ze wszystkich sił. Jeżeli się uda, to super, a jeżeli nie, to mam nadzieję, że dostanę powołanie i będziemy się mogli z Bartkiem zmieniać, a nasza współpraca będzie wyglądała tak, jak do tej pory - podsumowuje Syprzak.