Piotr Adamczak: Nie pokazaliśmy na co nas stać

NMC Powen Zabrze na inaugurację rozgrywek PGNiG Superligi pokonało ekipę Miedzi Legnica 26:18. W spotkaniu tym zadebiutował Piotr Adamczak, który zdobył swoją pierwszą bramkę w nowym zespole.

Podopieczni Bogdana Zajączkowskiego rozpoczęli mecz bardzo dobrze. W szeregach zabrzan doskonałą skutecznością popisywał się obrotowy Łukasz Kandora. Z minuty na minutę przewaga gospodarzy malała, a zespoły walczyły jak równy z równym. Dopiero druga połowa pokazała która z ekip pretenduje do wysokich miejsc w lidze, a która do walki do utrzymanie. - Od początku spotkania po obu stronach widać było sporą nerwowość. Prowadziliśmy już 4:0 i przez proste błędy i straty pozwoliliśmy rywalom na odrobienie części straty. Myślę, że ta nerwowość była spowodowana tym, że był to mecz inauguracji. Po przerwie uspokoiliśmy grę i wygraliśmy mecz ośmioma bramkami, sądzę że zasłużenie - skomentował Piotr Adamczak.

Miedź Legnica nie dysponuje szerokim składem, co zaowocowało słabszą drugą połową. Choć zabrzanie wygrali znacznie to sami są świadomi, że do optymalnej formy jeszcze troszkę brakuje. - Nie pokazaliśmy jeszcze wszystkiego na co nas stać. Cieszy to, że mimo słabszego meczu i tak wygraliśmy i to znacznie. Przed nami jeszcze wiele spotkań i myślę, że nasza postawa będzie coraz lepsza - powiedział zawodnik.

Mecz z Miedzią był debiutem Adamczaka w zabrzańskim składzie w meczu ligowym. Zawodnik wszedł na parkiet w końcówce, a jego rzut w ostatniej minucie ustalił stan spotkania. - Jestem pozytywnie zaskoczony, bo kibice dopisali i dopingowali nas żywiołowo. W Lubnie nie mieliśmy porządnej hali, toteż z kibicowaniem było ciężko. Co prawda zagrałem tylko kilka minut, ale zdobyłem bramkę już w pierwszym meczu i było to przyjemne uczucie - wyznał rozgrywający.

Chociaż młody rozgrywający na parkiecie nie zagościł na długo to co do następnych swoich występów jest optymistycznie nastawiony. - Na mojej pozycji jest trzech zawodników prezentujących podobny poziom, także jest rywalizacja o wejście do składu. Ale to przynosi tylko korzyść, bo trener w każdej chwili może skorzystać z każdego z nas i niezależnie od tego kto znajduje się na parkiecie nie obniża to poziomu zespołu - wyjaśnił szczypiornista.

Źródło artykułu: