Starcie Azotów z lubinianami tradycyjnie dostarczyło kibicom dużej dawki emocji, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniej akcji. Wynik meczu cały czas oscylował w okolicach remisu, żadna z ekip w trakcie spotkania nie była w stanie zbudować większej przewagi. Puławskie starcie ostatecznie zakończyło się podziałem punktów, który zapewnił puławianom Szyba, dobijając nieudany rzut Krajewskiego z siedmiu metrów.
- Myślę, że ten wynik jest sprawiedliwy - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl były gracz Nielby Wągrowiec. - Wiedzieliśmy przed tym meczem, że o dwa punkty będzie bardzo ciężko, ale udało nam się wyrwać chociaż ten jeden. Wiadomo, w końcówce rywal prowadził i to nam udało dorzucić się na remis - relacjonuje Krajewski.
W trakcie meczu dużo emocji wzbudziła postawa sędziów, którzy rozdawali kontrowersyjne kary i często w niezrozumiałych sytuacjach przerywali grę. Pretensje do arbitrów mieli zarówno gospodarze, jak i goście. Skrzydłowy Azotów na temat postawy dwójki arbitrów wypowiadać się jednak nie chce. - Czasami lepiej ugryźć się w język i trzymać go za zębami - przyznaje Krajewski.
Przed meczem nikt w Puławach w ciemno remisu by nie wziął, punkt wywalczony w ostatnich sekundach w starciu z tak wymagającym rywalem trzeba jednak szanować. - Oczywiście, że fajnie byłoby wygrać. Ostatecznie mecz zakończył się jednak remisem i z tego też się cieszymy - mówi gracz Azotów.
W następnej kolejce jego zespół zagra na wyjeździe z Siódemką Miedź Legnica. Puławian czeka ciężka przeprawa. - Jedziemy do trudnej hali, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że uda nam się wywalczyć tam chociaż jedno oczko. Nie będzie to jednak łatwy mecz, bo legniczanie mają mało punktów i na pewno będą w końcu chcieli odbić się od tego ligowego dna - podsumowuje Krajewski.