Krzysztof Kempski: 4 punkty w 4 meczach. Taki wynik chyba powinien zadowalać szczecińską siódemkę?
Patryk Walczak: Tak. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że tych punktów mogło być więcej, ale cieszy nas to, co zdobyliśmy. Teraz musimy się skupić na następnym meczu. Jedziemy do Zabrza na obcy teren, zobaczymy.
Z meczu na mecz gracie coraz lepiej. To też jest niewątpliwie efekt pracy jaką wykonujecie na treningach.
- Na pewno. Strasznie dużo pracujemy nad ustawieniem zespołu, nad jego zgraniem, by czuć siebie nawzajem na boisku, zarówno obrońcy jak i atakujący.
Rywal tego dnia nie napsuł wam zbyt wiele krwi.
- Na szczęście nie. Może nie tyle co obawialiśmy się rywala, co chcieliśmy by nie wkradło się w nasze poczynania w drugiej połowie żadne rozluźnienie. Na początku drugiej części meczu to nam się udało, odjechaliśmy jeszcze wyżej także jesteśmy z tego faktu na pewno bardzo zadowoleni.
Mecz ten był przez was kontrolowany praktycznie już od 12 minuty, kiedy to osiągnęliście kilku bramkową przewagę i sukcesywnie ją powiększaliście, momentami nawet do 23 trafień.
- Wiadomo. Oczywistym jest, że jeżeli gra się z przewagą kilku bramek to już jest taki komfort psychiczny, że można grać spokojniej i na większym luzie. Na pewno inaczej przebiega mecz, gdy wynik jest ciągle na styku. Cały czas staraliśmy się być mocno skoncentrowani. Przykładem jest zespół z Puław, który wygrywał bodajże ośmioma bramkami do przerwy, a mecz skończył się przewagą jednego trafienia.
Coraz lepiej prezentują się nowi zawodnicy jak Zydroń, Zaremba, Konitz. Do zdrowia dochodzi powoli Michal Bruna, który wg niektórych uznawany jest za gracza nietuzinkowego.
- Tak to też nas bardzo cieszy. Tym bardziej cieszy, że oni wszyscy coraz lepiej czują się ze sobą na boisku, coraz bardziej się ze sobą rozumieją.
Po niespodziewanej porażce z Chrobrym Głogów w pierwszej kolejce spadła na was stosunkowo duża fala krytyki. Powoli udowadniacie, że jednak drzemie w was duży potencjał.
- Cóż na to odpowiedzieć. To był po prostu wypadek przy pracy. Nie wyszedł nam kompletnie tamten mecz. Bramkarz Stachera zamurował nam drogę do swojej bramki. Teraz staramy się, że tak powiem odbudować tę skazę po tamtym spotkaniu.
Już za tydzień Gaz-System Pogoń czeka kolejny debiut, tym razem telewizyjny.
- Mecz jak mecz. Skupiamy się na swojej pracy i tyle. Nieważne czy tam gdzieś z boku stoi kamera czy też kibiców jest trochę więcej. To nie ma dla nas znaczenia.
Rywalem będzie zeszłoroczny beniaminek, który przebojem wdarł się do pierwszej ósemki. Na koniec zajął wysokie 6. miejsce w tabeli Superligi.
- Zgadza się. Zrobili niezłą niespodziankę pod koniec ubiegłego sezonu wygrywając z Kielcami. Na pewno nie jest to łatwy rywal, zobaczymy co pokazali w ten weekend. Mam nadzieję, że płytę z nimi będziemy mieli już we wtorek. Zaczniemy analizować i po prostu przygotowywać się pod kątem tego właśnie meczu i miejmy nadzieję, że to spotkanie wyjdzie nam jak najlepiej.
W tegorocznych rozgrywkach Powen Zabrze jednak bardziej rozczarowuje. Upatrujcie w tym swoją szansę?
- Szczerze przyznam, że ja jestem tylko zawodnikiem i nie jestem od oceny poziomu poszczególnych zespołów, ale mam nadzieję, że oni nie odbiją się akurat na nas.