Dodatkowym smaczkiem pojedynku był fakt, że na czele piotrkowskiego klubu stanął przed ubiegłym sezonem były trener zabrzan, Krzysztof Przybylski. Przez większość meczu to zabrzanie mieli przewagę. Ambitnym gospodarzom udało się wyrównać losy meczu. W ostatnich sekundach zimną krew zachował Łukasz Stodtko i uratował dwa oczka dla NMC Powen Zabrze. - W meczu nie szło nam tak jakbyśmy tego chcieli. Przyzwoicie zagraliśmy w defensywie, za to kiepsko w ataku. Mimo tego zawalczyliśmy i sądzę, że remis byłby sprawiedliwym wynikiem. Zabrakło nam doświadczenia, goniliśmy rywali i udało nam się doprowadzić do wyrównania. Świetnie dysponowany był jednak Łukasz Stodtko, który w ostatnich sekundach dorzucił tę jedną bramkę dla zabrzan na wagę zwycięstwa. Szkoda, ale cóż wygrał lepszy - skomentował trener Piotrkowianina, Krzysztof Przybylski.
Jeśli chodzi o zdobycze bramkowe to oba zespoły dzieliło bardzo niewiele. Ogromna różnica była za to w ilości otrzymanych kar dwuminutowych. Zabrzanie wygrali w minutach 18:4! - NMC Powen zagrało mocno w obronie, czasem nawet brutalnie. Sędziowie momentami sobie nie radzili z opanowaniem sytuacji. Było sporo rzutów na kontakcie, nawet ataki na twarz. Zaowocowało to dużo większą ilością kar dla zabrzan, ale widać opłaciło im się to - wyjaśnił piotrkowski szkoleniowiec.
Mimo tego, że w meczu nie padł grad bramek to trener Piotrkowianina stwierdził, że mecz mógł się podobać, między innymi ze względu na znakomitą postawę bramkarzy po obu stronach. - Pojedynek mógł się kibicom podobać. Nieźle zagrał między naszymi słupkami Piotr Ner, po drugiej stronie swoje zrobili Artur Banisz i potem Sebastian Kicki. Stąd właśnie taki niski wynik. Mnie cieszy, że na parkiecie pojawił się Maciej Pilitowski, który z powodu urazu barki nie trenował przez tydzień i podczas meczu zasadniczo to były jego pierwsze jego rzuty. Do tego zagrał Przemek Matyjasik, którego występ stał pod znakiem zapytania z powodu pękniętego nosa. Ale te kontuzje to nie jest dla nas usprawiedliwienie. Dobre zawody rozegrał Marcin Tórz. Prawie wszystkie rzuty karne wykorzystał Arek Miszka. Także jest mały żal, że się nam nie udało - wyznał Przybylski.
Krzysztof Przybylski odszedł z zabrzańskiego klubu po wywalczeniu awansu do PGNiG Superligi. W zeszłym sezonie ponownie awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej, tym razem prowadząc Piotrkowianina. W sobotę miał pierwszą okazję zmierzyć się z byłym zespołem. - Każdy mecz jest dla mnie szczególny. Jesteśmy beniaminkiem, musimy szukać punktów. Jeśli chodzi o zabrzański klub to nie wracam do przeszłości. To już historia. Teraz chcieliśmy wygrać i zdobyć ważne dla nas punkty - powiedział trener.