Agnieszka Rutkowska: Spotkanie z ASPR Zawadzkie rozpoczęliście bardzo dobrze, szybko wypracowaliście kilkubramkową przewagę. Natomiast w drugiej połowie przeciwnik zaczął się do was zbliżać. Co takiego się stało, że koniec meczu był taki nerwowy?
Tomasz Morąg: W nasze szeregi wkradła się nerwowość. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Koledzy napędzali grę zamiast ją uspokoić.
W jaki sposób przygotowywaliście się do spotkania z ASPR Zawadzkie?
- Dostaliśmy dwie płyty. Jedną z Białej Podlaskiej i drugą przysłano nam z Opola. Trenerzy przeanalizowali grę przeciwnika i powiedzieli nam, na co mamy uważać w obronie.
W meczu z ASPR Zawadzkie sędziowie nie szczędzili kar. Czy według pana decyzja o przyznaniu czerwonej kartki Bartoszowi Gościłowiczowi była słuszna?
- Myślę, że przyznanie tej kartki było słuszne. Bartek pchnął zawodnika ASPR Zawadzkie na szóstym metrze z wyprostowanej ręki w plecy. Moim zdaniem ta kartka była dana poprawnie.
A reszta decyzji sędziów? W pewnym momencie graliście tyko trójką w polu…
- Sędziowie pogubili się w obie strony. Dawali kary jednej i drugie drużynie. Myślę, że nie można mieć do nich większych pretensji.
Nie sposób nie zauważyć tejpów, opasek. Widzę, że pan również jest trochę "oklejony". Czy pojawiają się poważne kontuzje w zespole? Jak pana zdrowie?
- Kamil Stegliński jest jeszcze wykluczony z gry. Pewnie na jakieś trzy, cztery tygodnie. A ja? Nie wiem jeszcze co ze mną. Na razie noga boli. Ale przestaje (uśmiech).
Podczas meczu na trybunach pojawiło się wielu fanów piłki ręcznej. Czy ich obecność pomaga w grze?
- Na pewno ich obecność pomaga. Jednak kibice powinni troszeczkę bardziej żyć. Na razie dopingują nas w końcówkach meczów, gdy wszystko jest na styku.
Co pana zdaniem pomogłoby przyciągnąć kibiców?
- Potrzebny jest większy marketing, żeby wypromować nasze mecze. Pomogłoby rozwieszenie plakatów, informacja w prasie. A niestety w prasie była podana zła data. Była informacja, że mecz odbędzie się 21, a nie 20 października.
Przed rozpoczęciem sezonu rozmawiałam z trenerem i powiedział mi, że celem AZS-u UŁ PŁ Łódź jest przede wszystkim utrzymanie się w pierwszej lidze. Tymczasem wy macie na koncie tylko jedną porażkę. Zaskakujecie! Czy sami się tego spodziewaliście?
- Liczyliśmy z chłopakami patrząc na zespoły, na kadry jakie mają te drużyny, że pierwsze punkty zdobędziemy dopiero w meczu z ASPR Zawadzkie. Myślę, że zaskoczyliśmy wielu. Trzy mecze sądzę, że są jeszcze w naszym zasięgu. Na pewno powalczymy.
Czy myśli pan już o następnym meczu? Czy na razie cieszy się kolejną wygraną?
- Na razie cieszymy się tą wygraną. Dopiero od wtorkowego treningu będziemy pracować nad kolejnym przeciwnikiem.