Informacja o tym, że żadna ze stacji telewizyjnych nie pokaże niedzielnego meczu szczypiornistów reprezentacji Polski z Ukrainą zelektryzowała kibiców piłki ręcznej nad Wisłą. Wśród sympatyków rozgorzała dyskusja, po kogo stronie leży wina. Sprawę komentuje i wyjaśnia rzecznik Związki Piłki Ręcznej w Polsce, Jan Korczak-Mleczko:
- Brak transmisji z meczu kadry leży po stronie ukraińskiej. Niestety, zainteresowanie samym spotkaniem na Ukrainie jest tak małe, że z hali w Zaporożu nie będzie nadawany sygnał - stwierdza rzecznik ZPRP, dodając: - Gdyby tylko prowadzona była relacja, z pewnością Polsat transmitowałby mecz.
W związku z tym, ZPRP czynił starania, by na bieżąco informować o przebiegu niedzielnego pojedynku z reprezentacją Ukrainy. Tutaj jednak także wynikły pewne problemy: - Na Ukrainie jest sekretarz ZPRP Marek Góralczyk i chcieliśmy, by na naszym facebook'owym profilu pojawiała się tekstowa relacja live z meczu. Nie mogę jednak tego obiecać, bowiem na hali jest spory kłopot z internetem - wyjaśnia Korczak-Mleczko.
Jednocześnie ZPRP ubolewa, iż drugie spotkanie polskiego zespołu pod wodzą Michaela Bieglera nie zostanie pokazane w telewizji. - Zależało nam, by ten mecz był transmitowany, jednak jest to sytuacja niezależna od nas. Dziwna sprawa, szkoda że tak wyszło - stwierdza rzecznik ZPRP.
Niedzielne spotkanie reprezentacji Polski z Ukrainą rozpocznie się o godzinie 16:00.