Mielczanie powinni być usatysfakcjonowani z końcowego wyniku, bowiem wydarli rywalom punkt w ostatnich sekundach meczu, odrabiając dwubramkową stratę. Co więcej, zespół Ryszarda Skutnika wystąpił bez dwójki podstawowych skrzydłowych - Michała Chodary oraz Łukasza Janysta, a także rozgrywającego Adama Babicza. W obliczu takich osłabień punkt w niedzielnym meczu nabiera dodatkowego znaczenia.
Pojedynek od pierwszych minut był niezwykle zacięty i brzydki. Styl gry prezentowany przez oba zespoły odbiegał od ich naturalnej dyspozycji, sporo było niedokładnych zagrań, rzutów z nieprzygotowanych pozycji, akcje były szarpane i zazwyczaj dość szybko przerywane twardymi interwencjami rywali.
W początkowym marazmie lepiej odnaleźli się gracze Azotów, które za sprawą trafień Krzysztofa Łyżwy i Piotra Masłowskiego objęły w 6. minucie prowadzenie 3:0. Popisując się udanymi interwencjami świetnie w mecz wprowadzili się bramkarze obu zespołów - Maciej Stęczniewski oraz Krzysztof Lipka.
Impas strzelecki mielczanie przełamali dopiero w 7. minucie za sprawą bramek Rafała Glińskiego i Kamila Kriegera. Pomimo tego przyjezdni długo utrzymywali bezpieczną, jedno lub dwubramkową przewagę. Spora w tym zasługa Stęczniewskiego, jednak wspomnieć należy, że wiele rzutów oddanych było wprost w bramkarza, co tyczy się także interwencji Lipki.
Czeczeńcy do remisu doprowadzili dopiero w 24. minucie za sprawą Damiana Krzysztofika. Młody obrotowy był wyróżniającą się postacią Tauron Stali, sporo zastrzeżeń można było mieć natomiast do rozgrywających z Markiem Szperą na czele. W ekipie z Puław fatalnie grali skrzydłowi, brakowało także wsparcia obrotowego. Na przerwę oba zespoły zeszły przy stanie 11:11.
Podopieczni trenera Ryszarda Skutnika pierwsze prowadzenie uzyskali tuż po przerwie, gdy na listę strzelców wpisał się Grzegorz Sobut. Na jego trafienie szybko odpowiedział jednak Rafał Przybylski i tak gra toczyła się bramka za bramkę. Oba zespoły na przemian obejmowały prowadzenie, by po chwili prostymi błędami czy też faulami tracić je na rzecz rywali.
Wydawało się, że losy pojedynku przesądzone zostaną w 48. minucie. Za sprawą bramki Pawła Wilka Czeczeńcy objęli prowadzenie 18:16, jednak po chwili do remisu doprowadził Przemysław Krajewski. Siedem minut później to puławianie powinni przypieczętować wygraną, bowiem po trafieniu Łyżwy wygrywali w 58. minucie 25:23. Na rozstrzygnięcie czekać należało jednak do ostatnich sekund.
Mielczanie ustalili wynik rywalizacji na dwadzieścia sekund przed końcową syreną, wykorzystując grę w dwuosobowej przewadze. Do siatki trafił Wilk i pomimo, że Azoty miał jeszcze czas na rozegranie akcji, to nie zdołały wykorzystać swojej okazji. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów, a więc status quo w tabeli został zachowany. Walka o 3. miejsce w rozgrywkach pozostaje jak najbardziej otwarta.
Tauron Stal Mielec - KS Azoty Puławy 26:26 (11:11)
Stal: Kryński, Lipka - Wilk 4, Krieger 1, Sobut 4, Szpera 4, Gawęcki, Gudz, Gliński 4, Krzysztofik 2 i Kostrzewa 7.
Azoty: Stęczniewski - Łyżwa 8, Krajewski 5, Przybylski 5, Masłowski 4, Szyba 2, Afanasjev 1, Kus 1, Bałwas, Ćwikliński, Grzelak, Tylutki, Zinchuk.
Czerwone kartki: Kus - 50. minuta oraz Szpera - 57. minuta (obaj gradacja kar).
Sędziowali: Marek Baranowski oraz Bogdan Lemanowicz.
Widzów: 1 900.