- Planem minimum jest medal - nie krył przed startem hiszpańskiego turnieju Uros Zorman. Słoweńcy na Półwysep Iberyjski zawitali jako jeden z głównych kandydatów do roli czarnego konia imprezy, pełni wiary w siebie i uzbrojeni w zawodników nieprzeciętnej marki, na czele z Draganem Gajiciem, Luką Zvizejem, Jule Dolenecem oraz Gorazdem Skofem.
Walkę o punkty w fazie grupowej zespół Borisa Denicia rozpoczął spokojnie, bez większych problemów radząc sobie z Arabią Saudyjską i Koreą Południową. Pierwszym poważnym testem dla Słoweńców będzie dopiero mecz z Polakami, po którym czekają ich jeszcze konfrontacje z Białorusią oraz Serbią. Na razie zdaniem kibiców w grupie najlepiej prezentują się ci ostatni, weryfikację dla tych ocen stanowić będą jednak dopiero najbliższe dni.
- Słowenia niejednokrotnie pokazała już, że mimo tego, iż jest niewielkim krajem, to potrafi wychować naprawdę genialnych zawodników i fajnie pograć na tych najważniejszych turniejach - przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl Michał Kubisztal. Dla Polaków są oni rywalem niewygodnym. Z dziewięciu bezpośrednich meczów ze Słoweńcami biało-czerwoni wygrali tylko trzy.
Wtorkowe spotkanie będzie dla biało-czerwonych ósmym pod wodzą Bieglera. Kadrowicze z Niemcem na ławce trenerskiej jeszcze nie przegrali, tylko raz mierzyli się jednak z rywalem o klasie do Słoweńców porównywalnej, podczas Turnieju Noworocznego remisując z Węgrami. Więcej starć z mocnymi rywalami Polska Bieglera na swoim koncie nie ma, mecz z zespołem Denicia będzie więc dla niej sprawdzianem z dotychczasowych zdecydowanie najpoważniejszym.
Do egzaminu bało-czerwoni przystąpią bez Mariusza Jurkiewicza, który przed mistrzostwami świata stał się najważniejszym elementem polskiej formacji defensywnej. Uraz doświadczonego rozgrywającego sprawił, że poziom trudności wtorkowego wyzwania w ciągu kilku godzin wzbił się na jeszcze wyższy poziom, szans na sukces w żadnym wypadku to jednak nie przekreśla. Przed nami mecz, który pokaże prawdziwą twarz biało-czerwonych. Czekamy z niecierpliwością.