Sobotnie starcie było bardzo emocjonujące, ale nie stało na najwyższym poziomie. Złożyło się na to kilka czynników: sędziowskie pomyłki, budzące sporo kontrowersji zarówno po stronie AZS Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego, jak i Ostrovii, nierówna gra obu zespołów - zdobywane i tracone seriami bramki - oraz dużo przestrzelonych rzutów i niewykorzystanych sytuacji sam na sam z bramkarzem, przede wszystkim w wykonaniu gospodarzy.
Mecz rozpoczął się po myśli radomian, którzy po 3,5 minuty prowadzili 3:0. Jakub Tomczak, wykorzystując rzut karny, zmniejszył stratę do jednego gola. Po chwili był już remis - najskuteczniejszy w szeregach przyjezdnych Mateusz Stupiński udanie zakończył kontratak.
Przez 2 minuty gospodarze grali w przewadze liczebnej, gdy wykluczeniem został ukarany wspomniany wyżej Tomczak, ale Maciej Jeżyna nie sfinalizował świetnej zespołowej akcji, a kilkanaście sekund później jego koledzy nie trafili po kapitalnym przechwycie Pawła Świecy. Ta niefrasobliwość błyskawicznie się zemściła - w odpowiedzi, po długiej przerwie bez bramki, Stupiński trafił na 4:4.
Dwukrotnie golkipera rywali pokonał Grzegorz Mroczek i Akademicy wygrywali 6:4. Jeżyna powiększył różnicę do trzech bramek, jednak kolejny raz gospodarze wpadli w chwilowy letarg, co nie pozostało bez konsekwencji. Przy stanie 8:8 wychodzili z akcją trzech na jednego, lecz Paweł Przykuta nie "podzielił się" piłką, popełnił błąd kroków, a jego ekipa straciła kolejnego gola. Piotr Kierzek trafił do siatki przeciwników po raz ostatni w pierwszej połowie.
Po przerwie Świeca doprowadził do remisu 11:11. Potem raz jedna, raz druga drużyna uzyskiwała nieznaczną przewagę. Stupiński dał Ostrovii prowadzenie 13:11, które przyjezdni stracili po bramce Damiana Cuprysia. Kilka minut później ten sam zawodnik najpierw zwiększył dystans do trzech, a potem pięciu trafień, zaś w międzyczasie także Jeżyna pokonał Macieja Adamczyka. Na tablicy wyników widniał wówczas rezultat 21:16, zaś do końca meczu pozostawało 12 minut.
Wydawało się, że taka przewaga w zupełności wystarczy gospodarzom. Przy stanie 21:17 o przerwę poprosił Filip Orleański. Ten zabieg wyraźnie pomógł jego podopiecznym, natomiast zaszkodził rywalom, którzy zgubili swój dobry rytm. Gdy ostrowianie zbliżyli się na trzy gole (20:23), czas wziął Roman Trzmiel.
Akademicy fatalnie rozegrali trzy następne akcje. Filip Tarko długim podaniem błyskawicznie "uruchomił" kolegów z ofensywy i Ostrovia nie tylko doprowadziła do remisu, ale nawet wygrywała 24:23. Na 4 minuty przed końcem było 24:24. Po chwili bardzo ważną interwencją popisał się rezerwowy bramkarz AZS-u, Krzysztof Polit, jednak radomianie nie zamienili jej na gola. Piotr Bielec rzucił na 25:24, a do końca spotkania pozostawała niecała minuta. Trafienie Mroczka dało gospodarzom remis, więc o czas na niespełna 17 sekund przed ostatnią syreną poprosił Orleański. Wynik już się jednak nie zmienił i obie ekipy podzieliły się punktami.
AZS UT-H Radom - Ostrovia Ostrów Wielkopolski
25:25 (9:10)
AZS: Bury, Polit - Mroczek 9, Cupryś 6, Świeca 5, Kalita 2, Jeżyna 2, Przykuta 1, Guzik
Ostrovia: Adamczyk, Tarko - Stupiński 5, Kierzek 4, Piosik 3, Tomczak 3, Wasilek 3, Jaszka 3, Bielec 2, Martyński 2, Szefner, Sobczak.