Krzysztof Kempski: Zapowiadał pan przed meczem w Szczecinie taką mobilizację w drużynie. Rzeczywiście było widać po was żądzę rewanżu za przegrane spotkanie w lidze.
Mariusz Jurasik: Zadowalająca była szczególnie pierwsza połowa. Graliśmy mądrze, spokojnie, nie spieszyliśmy się nigdzie, akcje były przemyślane. Mieliśmy dobre pozycje rzutowe i zasłużenie wygrywaliśmy czterema czy pięcioma bramkami. W drugiej części gry coś się popsuło w naszej grze w ataku. Zaczęliśmy się denerwować, mimo że wygrywaliśmy 3-4 golami. Biegaliśmy do kontrataku, zamiast uspokoić grę. Zespół ze Szczecina to wykorzystał z pomocą lub nie z pomocą arbitrów. Poziom sędziowania był bardzo słaby, ale nie mówię, że tylko w naszą stronę, bo w obie. W pierwszej połowie arbitrzy krzywdzili szczecinian, w drugiej z kolei zabrzan. To był chyba po prostu brak umiejętności. Najlepsi sędziowie zostali chyba na finały i półfinały, a tutaj tacy, którzy mają się uczyć. Myślę, że jak nie będą brać materiałów zapisanych chociażby z tego meczu i nie będą tego analizować, to nic z tego nie będzie. Niestety w Polsce nie ma szkolenia sędziów takiego, jakie powinno być, dlatego też to nasze sędziowanie kuleje, ale cóż...
Zwrócił pan uwagę na drugą połowę. Żartobliwie mówiąc byliśmy świadkami "wielkiej pardubickiej" ze strony Pogoni. Po 8. minutach ze stanu 12:16 zrobiło się 20:20.
- Tempo było wysokie. Widać było, że obydwa zespoły są wybiegane. Mają kondycję, zdrowie i nie mają tylko głowy. Jeżeli gramy pierwszy mecz na wyjeździe i go wygrywamy 3-4 to po się spieszyć i biegać do kontry. Może być pięcioma, a jak będzie dwoma, a za chwilę zamiast trzema będzie znów jedną i wtedy jest "gotowanie się". Musimy grać mądrzej, z głową, odważniej, a na pewno przyjdą rezultaty.
Przy stanie 24:24 pokrzykiwał pan na swoich kolegów, że powinniście zwolnić grę, że ten wynik jest dla was jak najbardziej korzystny.
- Tak, było koło remisu, po co mieliśmy się spieszyć. Spieszyliśmy się właśnie 10 minut wcześniej i straciliśmy swoją 4-bramkową przewagę. Widać było, że jak graliśmy spokojnie to graliśmy mądrzej, a jak graliśmy szybciej to graliśmy głupio. To
nam się nie opłacało.
Pochwała należy się za końcówkę w waszym wykonaniu. Przez kilka sekund na parkiecie zostało was czterech, a ostatnie półtorej minuty pięciu. Mimo wszystko to wy wygraliście całe spotkanie.
- Udało się. Tak jak my w pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy przewagi, tak szczecinianie nie wykorzystali jej w końcówce. Było czterech na sześciu i było podanie, ale Michal Bruna nie bardzo wiedział czy to było do niego, czy do skrzydłowego i przepuścił tę piłkę i był aut. Później sytuacja sam na sam z Kickiem (Sebastianem Kickim – dop. red.), gdzie on to wybronił. To są niuanse, które jednak trzeba wykorzystywać.
Zgodzi się pan z teorią, że Kicki, Kuchczyński i Jurasik to tacy trzej bohaterowie tego sobotniego spotkania?
- Nie wiem, tak nie przyznam. Kicki tak, ale Jurasik nie ze wszystkiego się wybronił.
Ale bohater ostatniej akcji?
- A ostatniej akcji to tak. Może i tak być. Na pewno wszyscy potrafimy grać lepiej. Sebastian zagrał już trzeci czy czwarty mecz na swoim bardzo wysokim poziomie i oby tak dalej. To na pewno przyniesie nam to dużo satysfakcji i radości z tego, że mamy kogoś w bramce, kto dobrze broni.
W tym meczu bramkarz zabrzan faktycznie zaimponował. Warunków fizycznych może nie ma takich dobrych, ale jak widać to nie wszystko.
- Jest bardzo szybkim zawodnikiem. Dobrze porusza się na nogach. Ma świetną koordynację. Wiadomo jest mały. Źle rzucali szczecinianie. Nie ma dobrych bramkarzy są tylko źle rzucone rzuty.
Faworytem w spotkaniu rewanżowym będzie NMC Powen?
- My byliśmy już w Szczecinie faworytem. Mieliśmy 5. miejsce, a Pogoń 7. Faworyt nie zawsze wygrywa. Musimy być zmobilizowani na 100 procent, tak jak w tym zakończonym spotkaniu. Tamten mecz wygrać i tyle.
A co zrobić by go wygrać, bo mobilizacja to jednak nie wszystko?
- Ja mam takie jedno zdanie: kryć szczelnie, rzucać celnie.