Emocje tylko do przerwy - relacja z meczu ŚKPR Świdnica - AZS Przemyśl

Nie było niespodzianki w Świdnicy. W meczu 5. kolejki I ligi miejscowy ŚKPR wyraźnie przegrał z AZS-em Przemyśl. Gospodarze nie po raz pierwszy w tym sezonie zagrali dwie diametralnie różne połowy.

Przemysław Grzyb
Przemysław Grzyb

Po pierwszej bardzo wyrównanej części spadkowicz z Superligi prowadził jedynie 18:17. W drugiej połowie dominacja gości była już wyraźna. Słabo grający gospodarze byli systematycznie punktowani i ostatecznie przegrali 29:42.

- W pierwszej połowie popełniliśmy mnóstwo błędów. W drugiej zaczęliśmy grać swoje i zdecydowanie wygraliśmy - analizował po meczu trener gości Przemysław Korobczak. Opiekun gospodarzy Krzysztof Terebun nie był w stanie racjonalnie wyjaśnić tego co stało się z jego drużyną w drugich trzydziestu minutach. - Zagraliśmy bardzo źle. Jestem tym bardziej zły, że zaczęliśmy grać dokładnie odwrotnie niż to sobie zakładaliśmy w szatni. Mówiliśmy sobie, żeby długo i dokładnie rozgrywać swoje akcje, nie spieszyć się z rzutami i nie pozwolić przeciwnikom na odskoczenie. Niestety, straciliśmy sześć bramek z rzędu i zamiast powalczyć o zwycięstwo ponieśliśmy wysoką porażkę. To zresztą kolejny raz, gdy świdnicki zespół przegrywa mecz w takich okolicznościach. Podobny przebieg miało spotkanie z Olimpią Piekary Śląskie dwa tygodnie temu. Różnica była jednak, taka, że wtedy ŚKPR bardzo słabo spisywał się do przerwy.

Wynik otworzył Paweł Stołowski. W odpowiedzi trafił Ernest Jarosz i po trzech minutach był remis 1:1. Lepiej w mecz weszli jednak gracze z Przemyśla. Bramki Macieja Kubisztala i Mateusza Sikory wyprowadziły ich zespół na prowadzenie 7:3 w dziewiątej minucie. Być może przemyślanie pomyśleli w tym momencie, że dwa punkty są na wyciągnięcie ręki, tyle tylko, że Szare Wilki z impetem ruszyły do odrabiania strat. Bardzo dobrze dysponowany rzutowo był Mateusz Piędziak, To między innymi jego trafienia dały świdniczanom remis 8:8 w 16. minucie. Podenerwowany trener gości musiał wziąć czas, ale nie zdołał sprawić, by jego zespół przed przerwą odzyskał wyraźną przewagę. Owszem, AZS odskakiwał na różnicę jednego, dwóch, a nawet trzech goli, ale za każdym razem ŚKPR niwelował stratę i to nawet grając w osłabieniu. Wynik do przerwy 17:18 zapowiadał emocje po zmianie stron.

Nic z tego. W drugiej połowie na parkiecie istnieli już tylko szczypiorniści znad wschodniej granicy. Wykorzystywali kolejne błędy miejscowych i po szybkich kontrach powiększali swoją przewagę. W 37. minucie było już 25:17 i miejscowi wyraźnie stracili wiarę w zwycięstwo. Od czasu do  czasu efektownymi rzutami popisywali się Władysław Makowiejew i Kamil Rogaczewski, ale nie miało to większego przełożenia na wynik. Goście z łatwością rozmontowywali obronę ŚKPR-u, a że żaden z trzech bramkarzy nie błyszczał, kolejne trafienia sypały się jak z rogu obfitości. - Zabrakło nam charakteru w obronie. Przeciwnicy za łatwo zdobywali bramki i praktycznie bezkarnie rzucali z sześciu, siedmiu metrów - mówił później starszy z braci Rogaczewskich.

Ostatecznie skończyło się na trzynastu bramkach przewagi przyjezdnych. Dla świdniczan była to trzecia porażka z rzędu, natomiast spadkowicz zanotował czwarty triumf.

ŚKPR Świdnica - AZS Przemyśl 29:42 (19:18)

ŚKPR: Pawlak, Gątko, Bajkiewicz - Piędziak 10, Jarosz 4, K. Rogaczewski 4, W. Makowiejew 3, Rzepecki 2, P. Rogaczewski 2, Misiejuk 1, S. Makowiejew 1, Chaber 1, Brygier 1, Węcek, Bieżyński, Motylewski
Karne: 4/3
Kary: 18 minut

AZS: Szczepaniec, Sar, Jarosz – Sikora 8, Kroczek 8, Kubisztal 7, Stołowski 6, Kostka 2, Wańkowicz 2, Żak 2, Dziatkiewicz 1, Dejnaka, Kalinowski
Karne: 4/4
Kary:  6 minut

Sędziowali: Gratunik (Zielona Góra), Wołowicz (Ostrów Wlkp.)
Widzów: 250

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×