Mielczanie do Szczecina udali się w dobrych nastrojach. Choć w roli faworyta rywalizacji stawiani byli ich rywale, to podopieczni Pawła Noch po przyzwoitych występach przeciwko Zagłębiu Lubin oraz Orlen Wiśle Płock, sprawić chcieli niespodziankę. Ambitne plany prysły jak bańka mydlana już w ciągu kilkunastu minut rywalizacji, kiedy Gazownicy wypracowali sobie kilkubramkową przewagę.
- W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo słabo, szczególnie w ataku pozycyjnym. Zgubiliśmy dużo piłek, sporo oddanych rzutów było niecelnych mimo naprawdę dobrych pozycji. Po prostu nie trafialiśmy w bramkę. Ta beznadziejna pierwsza połowa zaważyła na wyniku całego meczu, bo Pogoń do przerwy prowadziła ośmioma bramkami i później mogła już sobie trochę odpuścić - uważa Łukasz Janyst.
Jego drużyna zeszła do szatni z bagażem ośmiu bramek, w pełni zasłużenie przegrywając 9:17. W drugiej części meczu Czeczeńcy próbowali odrabiać straty, po raz kolejny zawiodła jednak skuteczność. - Podjęliśmy walkę i myślę, że mogliśmy się pokusić, by dojść na małą różnicę bramkową. Był moment, gdy doszliśmy rywali na cztery bramki i znowu popełniliśmy szereg głupich błędów. Przez to nie udało się odwrócić losów meczu - dodaje prawoskrzydłowy PGE Stali.
Po porażce w Szczecinie mieleckich szczypiornistów czeka kolejne niezwykle trudne spotkanie. W środę, 4 grudnia na własnym parkiecie spotkają się z KS Azotami Puławy. Janyst wierzy w korzystny rezultat. - Nasza forma jest dużo lepsza niż na początku sezonu, co pokazały mecze z Vive i Wisłą. W Szczecinie za bardzo chcieliśmy wygrać i dlatego nam nie wyszło. Liczę, że z Azotami będzie lepiej - kończy.