- Druga połowa to była taka nasza bezradność. Każdy chciał na siłę zdobyć bramkę, a w Lidze Mistrzów tak niestety nie można - mówił po nieudanym spotkaniu z Dunkierką bramkarz, Sławomir Szmal. - Nie podnosimy się z kolan. Ostatnie mecze pokazały, że jesteśmy w jakimś marazmie i trudno nam z niego wyjść - dodawał rozgrywający Krzysztof Lijewski.
Kielczanie w Lidze Mistrzów przegrali trzy kolejne starcia. Problemem nie są jednak same wyniki, ale styl, jaki zaprezentowało Vive. Vive, które w ostatnich tygodniach trudno było określać mianem zespołu. W kieleckiej ekipie na parkiecie brakowało jedności i jakości, a hasło "gramy razem" odnieść można było tylko do kampanii reklamowej promującej województwo.
Słabo spisują ci, od których wymagać należy najwięcej. Z tonu mocno spuścił Ivan Cupić, poniżej oczekiwań gra Julen Aguinagalde, nie zachwycają Denis Buntić i Lijewski. W kuluarach mówi się o podziałach wewnątrz zespołu. Patrząc z boku nie sposób jednak stwierdzić, czy w Kielcach doszło do kryzysu sportowego, czy też faktycznie przyczyny kłopotów tkwią głębiej, w relacjach pomiędzy zawodnikami oraz trenerem.
Klubowe władze sytuacji jak na razie komentować nie chcą. Prezes Vive Bertus Servaas od meczu z Dunkierką nie odbiera telefonów. - Chcemy wszystko na spokojnie przeanalizować - mówi. Jak zakończy się cała sytuacja? Możliwości jest kilka. Od najbardziej radykalnej, czyli dymisji prezesa, poprzez rozwiązanie kontraktu z trenerem, na rewolucji kadrowej i ukaraniu samych zawodników kończąc.
Zmiana szkoleniowca wydaje się niezbyt prawdopodobna, Servaas niejednokrotnie podkreślał bowiem, że Wentę darzy ogromnym szacunkiem i uważa go za jednego z najlepszych trenerów na świecie. A nowy, trzyletni kontrakt z byłym selekcjonerem podpisany został przecież nieco ponad pół roku temu. - To dla nas kontynuacja owocnej współpracy, która dała nam znakomity rozwój klubu - cieszył się wówczas prezes Vive.
Wyciągnięcie konsekwencji wobec zawodników jest nieuniknione. Kibiców martwić mogą za to indywidualne plany samego Servaasa. Holender jest człowiekiem impulsywnym, nie dziwią więc medialne spekulacje dotyczące jego ewentualnej rezygnacji. Trwająca cisza wokół klubu i czas, jaki dał sobie prezes Vive na podjęcie decyzji wskazują jednak na to, że jego najbliższe działania będą głęboko przemyślane. Dymisja jawi się więc jako rozwiązanie skrajnie nierealne.
Każdej wielkiej drużynie zdarzają się kryzysy i niejednokrotnie najlepszym sposobem na wykaraskanie się z kłopotów są spokój i konsekwencja władz. Nie zawsze jest to jednak rozwiązanie optymalne, bo kiedy chemia w zespole gaśnie definitywnie, radykalne zmiany stają się niezbędne. Najbliższe dni pokażą, którą ścieżką podąży Vive. A słuszność wyboru zweryfikują kolejne miesiące.
o zaangażowaniu finansowym(liczonym w dziesiątkach
mln EUR/PLN) firmy a także zachęceniu do współpracy
wiele znanych podmiotów Czytaj całość