Tym razem beniaminek PGNiG Superligi uległ w Arenie Legionowo SPR Chrobremu Głogów. Niepowodzenie gospodarzy zabolało tym bardziej, że pierwsze minuty na potencjalną porażkę wcale nie wskazywały. Legionowianie z wyżej notowanym rywalem prowadzili w pewnym momencie nawet różnicą sześciu trafień.
- Do pierwszej połowy w naszym wykonaniu nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Graliśmy dokładnie tak, jak to sobie wyobrażam, czyli agresywnie w obronie, z przechwytami i rzucaniem bramek z kontry. W ataku pozycyjnym też to wszystko wyglądało całkiem przyzwoicie - wymienia w rozmowie ze SportoweFakty.pl Lis.
Sygnał do niepokoju dał już sam początek drugiej połowy, kiedy legionowianie w prosty sposób stracili trzy bramki z rzędu. - Ta chwila dekoncentracji jest dla mnie niepojęta zwłaszcza, że w przerwie specjalnie na to drużynę uczulałem. No ale pal licho. Później na parkiecie związała się walka gol za gol i ostatecznie różnicę zrobił bramkarz rywali - nie kryje szkoleniowiec KPR-u.
W ostatnim kwadransie legionowianie zmarnowali kilka stuprocentowych szans na trafienie do siatki. Głogowianie w wykańczaniu swoich akcji byli znacznie skuteczniejsi. - Trafiali z trudnych pozycji w sytuacjach, które bramkarz na pewnym poziomie po prostu powinien bronić. Z tego pod koniec meczu zrobiła się różnica - podsumowuje Lis. Jego zespół po sobotniej porażce zajmuje w ligowej tabeli ostatnią lokatę.