Terminarz rozgrywek ligowych sprawił, że w ostatniej - 22. kolejce spotkań w Superlidze Kobiet Miedziowe pauzowały. Dla jednych takie "okienko" bywa zbawienne, dla innych oznaczać może wypadnięcie z rytmu meczowego. Pierwsze sobotnie spotkanie o finał rozgrywek pucharowych miało pokazać, jaki scenariusz można było dopisać do pojedynku elblążanek i lubinianek.
Mecz rozpoczął Start Elbląg, ale w akcji indywidualnej nie trafiła sam na sam z Moniką Maliczkiewicz Joanna Waga. Nie pomyliła się za to ze skrzydła Agnieszka Jochymek i było 0:1 dla faworyzowanych lubinianek. Ta sama zawodniczka w początkowym fragmencie zawodów Ewę Sielicką pokonywała jeszcze trzykrotnie, dzięki czemu jej drużyna zdołała sobie dość szybko wypracować kilkubramkową przewagę (2:8 w 10. min.). W między czasie, widząc niefrasobliwą grę swojego zespołu, na minutę przywołał do siebie swoje zawodniczki Antoni Parecki. Przerwa jednak wniosła niewiele. EKS nie potrafił ustrzec się dość prostych błędów, głównie podań, co skrzętnie raz po raz wykorzystywały Miedziowe.
W 20. minucie meczu Zagłębie prowadziło już 15:5 i niewiele wskazywało, by ten stan rzeczy mógł ulec zmianie na korzyść Startu. W tym czasie nawet grające w nawet "czwórkę" Dolnoślązaczki (ukarane zostały: Joanna Obrusiewicz, a wcześniej Anna Pałgan) potrafiły przejąć piłkę i wyprowadzić skutecznie zakończoną przez Karolinę Semeniuk-Olchawę kontrę. Doszły do tego liczne błędy własne drużyny prowadzonej przez Pareckiego i mieliśmy już cały obraz pierwszej części spotkania. Niewiele dawały również zmiany ustawienia, które stosował szkoleniowiec elbląskiej siódemki. Niemoc strzelecką, trwającą blisko 7 minut, przełamała dopiero Edyta Szymańska, ale i tak jej drużyna schodziła na przerwę z bagażem aż 21 straconych goli.
Drugą połowę od bramki rozpoczęły co prawda elblążanki, ale już po chwili "dwójkę" otrzymała Marta Karwecka. Ten fakt źle na żółto-czarne nie wpłynął, ale wystarczyło raptem kilka minut, by swoją siłę znowu zaczęły pokazywać szczypiornistki Bożeny Karkut. W 39. minucie meczu przewaga KGHM-u sięgnęła już bagatela 15 bramek (9:24). Lekiem na całe zło w grze Startu mogłoby być wyeliminowanie błędów własnych oraz lepsza skuteczność pod bramką rywalek, ale w tym fragmencie meczu wynik był się już po prostu przesądzony. Pytaniem otwartym pozostało jedynie to, jaki rezultat będzie widniał po 60 minutach.
Końcowe minuty to już dopełnienie swoistego rodzaju egzekucji. Nic więc dziwnego, że na parkiecie u lubinianek zaczęły meldować się co rusz to nowe zawodniczki, jak chociażby Paulina Tracz czy jej imienniczka Piechnik. Na 8. minut przed końcową syreną trener Parecki nakazał grę obronną systemem 4:2. Od razu na ten fakt zareagowała Karkut. Jednak chyba tylko najwięksi, niepoprawni optymiści mogli sądzić, że to cokolwiek zmieni, bo zmienić już po prostu nie mogło. Ostatecznie grające już niezwykle rozluźnione Miedziowe rzuciły swoim rywalkom aż 13 goli więcej.
MVP zawodów została wybrana Monika Maliczkiewicz.
Start Elbląg - KGHM Metraco Zagłębie Lubin 20:33 (6:21)
Start: Sielicka, Kędzierska - Sądej 1, Waga 2, Cekała 5, Janaczek 1, Jędrzejczyk, Szymańska 4, Aleksandrowicz 1, Klonowska, Karwecka 3, Jałoszewska 1/1, Zoria 1, Grzyb 1, Koniuszaniec.
Karne: 1/2
Kary: 8 min.
KGHM Metraco Zagłębie: Maliczkiewicz, Tsvirko, Chojnacka – Załęczna 1, Tracz 1, Piekarz 1, Pałgan 5, Semeniuk-Olchawa 8/2, Obrusiewicz 5, Paluch 2, Jelić 2, Lalewicz 2, Bader 1, Piechnik, Walczak, Jochymek 5.
Karne: 2/2
Kary: 8 min.
Kary: Start - 8 min. (Karwecka, Klonowska - po 2 min., Aleksandrowicz - 4 min.); Zagłębie - 8 min. (Pałgan, Obrusiewicz, Paluch, Bader - po 2 min.)
Sędziowie: Joanna Brehmer (Mikołów), Agnieszka Skowronek (Ruda Śląska)
Delegat ZPRP: Ryszard Matuszewski
Widzów: 400