Prawdziwą huśtawkę nastrojów zafundowały swoim kibicom nie tylko gospodynie ostatniego meczu, ale również szczypiornistki elbląskiego Startu. Jak bowiem nazwać wydarzenia, które spowodowały, że konieczne było rozegranie trzeciego spotkania? Nadzieja w drużynie Antoniego Pareckiego mieszała się obawą. - Cóż mogę powiedzieć, przegrałyśmy ten mecz. Ja osobiście mogę dodać, że jest mi bardzo smutno, bo miałyśmy szansę na to, by wejść do pierwszej czwórki. Niestety przegrałyśmy i musimy teraz walczyć o miejsca 5-8 - skomentowała pokrótce obecną sytuację swojego zespołu Katarzyna Cekała.
Skrzydłowa zapytana, co jej zdaniem zdecydowało o takim wyniku i przede wszystkim przebiegu meczu w drugiej połowie, powiedziała: Na gorąco ciężko jest mi na to pytanie odpowiedzieć. Być może zdecydowały niewykorzystane sytuacje. Nie kończyłyśmy akcji, z których powinny paść bramki. W obronie też coś zaczęło szwankować, to co w pierwszej połowie jeszcze wychodziło, w drugiej już nie i to się na nas zemściło. Dziewczyny ze Szczecina to wykorzystały i wynik jest taki, jaki jest.
Ze słabszej gry w ataku pozycyjnym elblążanek skorzystała Adrianna Płaczek. - Oczywiście, bramkarka była ich mocnym punktem w tym meczu. Aczkolwiek i tak uważam, że dopiero w drugiej połowie, bo w pierwszej rzucałyśmy dobrze, tak jak miałyśmy rzucać. W drugiej części może wkradło się jakieś zdenerwowanie. Nie mam pojęcia - przyznała na koniec Cekała.