Akademiczki leżą zespołowi z Nowego Sącza i potwierdziło się to również w tym przypadku. Olimpia-Beskid szczególnie dobrze radziła sobie przed przerwą, a do szatni schodziła z wynikiem 17:11. Potem udało się powiększyć przewagę do stanu 19:13, lecz przytrafił się góralkom przestój i przyjezdne w 42. minucie wyrównały.
- Zawodniczki dały z siebie 150 procent w pierwszej połowie. Mówiłyśmy sobie, że na drugą wyjdziemy i damy z siebie wszystko. Niestety organizm ludzki jest wytrzymały do pewnego stopnia - stwierdziła Lucyna Zygmunt. - Zdecydowały o tym własne błędy, może też zmęczenie, bo mamy krótką ławkę. Rywalki mogły się zmieniać, a u nas grało 8 dziewczyn z pola i ciężko było grać na równym poziomie cały mecz - dodała rozgrywająca Karolina Olszowa.
Przez ostatnie 18 minuty potyczki na parkiecie toczyła się zacięta walka, a gola na wagę zwycięstwa 30:29 zdobyła krótko przed końcową syreną Karolina Płachta. - Dzięki Bogu "Pycia" odbudowuje się na te ostatnie mecze, a w tym rzuciła kilka ważnych bramek. Dziewczyny walczą do końca, jest w nich sportowy duch, co dodaje optymizmu - podkreśliła trenerka.
Skromna zaliczka przed rewanżem już niekoniecznie, ale z drugiej strony Olimpia-Beskid wygrała już w tym sezonie 3 mecze z Energą AZS. - Ten zespół nam leży, dobrze nam się z nimi gra. Oby tak było w Koszalinie. Musimy walczyć, nie kalkulować i po prostu wygrać - powiedziała Olszowa.
Zespół z Nowego Sącza chciałby zająć lepsze miejsce, niż ósme na koniec poprzednich rozgrywek. Góralki mogą sobie to zapewnić już w sobotę.