- Orlen Wisła Płock do finału weszła zasłużenie. Udowodniła, że jest od nas lepszym zespołem, zwyciężając w półfinałowej rywalizacji 3:0. Staraliśmy się ze wszystkich sił osiągnąć jak najlepszy wynik, ale nie stać nas było nawet na jedno zwycięstwo - przyznaje Patrik Liljestrand, trener Górnika Zabrze.
Gra śląskiej drużyny mogła podobać się zwłaszcza przed przerwą. - Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo dobra. Szczególnie Sebastian Suchowicz rozgrywał w tej części meczu bardzo dobre zawody. W drugiej połowie było już gorzej, bo nie wykorzystywaliśmy swoich okazji w ofensywie i popełnialiśmy błędy w obronie. Nasz bramkarz też nie był tak skuteczny - analizuje szwedzki szkoleniowiec.
[ad=rectangle]
Szanse na rozegranie czwartego meczu zabrzanie pogrzebali w ostatnim kwadransie gry. - Nasza postawa w tym fragmencie spotkania pozostawiała wiele do życzenia. Grając z takim zespołem jak Orlen Wisła Płock trzeba zagrać dobre spotkanie, na równym poziomie przez cały czas jego trwania. Każdy przestój czy słabszy moment rywal umie wykorzystać i dlatego też ten mecz przegraliśmy - wyjaśnia opiekun Trójkolorowych.
Liljestrand wierzył, że jego drużyna zdoła się Nafciarzom postawić i płocczan choć raz pokonać. Pod wątpliwość poddaje jednak wiarę w sukces swojego zespołu. - Mimo to, że dwa mecze w Płocku przegraliśmy mieliśmy jeszcze szanse, by doprowadzić do czwartego spotkania. Nie jestem jednak przekonany czy moi zawodnicy wierzyli, że są w stanie z takim rywalem wygrać - przyznaje srebrny medalista IO 1992 w Barcelonie.
- Orlen Wisła Płock niczym nas nie zaskoczyła. Wiedzieliśmy czego możemy się po rywalu spodziewać. Być może zbyt dzieli nas zbyt dużo, by moi zawodnicy byli w stanie uwierzyć w to, że mogą z takim rywalem nawiązać wyrównaną walkę od początku do końca i sprawić niespodziankę - zastanawia się Szwed.
Górnikowi zabrakło też boiskowego cwaniactwa. - Wygląda na to, że nie jesteśmy wystarczająco sprytni, by z takimi rywalami wygrywać. O tym może świadczyć to, w jaki sposób zachowywali się moi zawodnicy w ofensywie, kiedy Michał Kubisztal czy Łukasz Stodtko rzucali wprost w bramkarza rywala i czynili to wielokrotnie, ułatwiając mu interwencje. Tak nie da się meczu wygrać - puentuje trener drużyny z Wolności.