Spece od sensacji i wpadek - podsumowanie sezonu w wykonaniu ŚKPR-u Świdnica
Plan - utrzymanie bez konieczności rozgrywania baraży - udało się zrealizować bez kłopotów. W obozie Szarych Wilków odczuwa się jednak pewien niedosyt. Kiepski finisz zepchnął ŚKPR na 11. miejsce.
Przed sezonem
Przed trzecim sezonem gry na zapleczu PGNiG Superligi przez szatnię świdniczan przemknęło istne tornado. Z klubem pożegnał się trener Krzysztof Mistak, a zarząd klubu podziękował za współpracę wielu czołowych zawodnikom, między innymi: Piotrowi Kijkowi, Adrianowi Marciniakowi, Grzegorzowi Rutkowskiemu, Markowi Mrugasowi, Tomaszowi Wasilewiczowi, Damianowi Olichwerowi, Robertowi Szuszkiewiczowi, Pawłowi Orzłowskiemu czy Bartoszowi Żubrowskiemu...
W zamian postawiono na młodzież. Do grodu nad Bystrzycą ściągnięto rozsianych po całym kraju wychowanków: Krzysztof Misiejuk wrócił po okresie nauki w gdańskiej SMS, Stanisław Makowiejew zakończył półroczną karencję, Michał Rzepecki i Krzysztof Węcek powrócili z wypożyczenia do drugoligowej Pogoni Oleśnica, a Patryk Rogaczewski został pozyskany z KS Chełmek. Na wznowienie kariery dał się namówić doświadczony, 35-letni Ernest Jarosz. Jedynymi posiłkami "z zewnątrz" byli Christian Motylewski z Zagłębia Lubin i otrzaskany na parkietach nawet Superligi bramkarz Bartłomiej Pawlak.
Jedyne realne zadanie, jakie mógł postawić zarząd klubu przed tym zupełnie nowym zespołem było utrzymanie, bez konieczności gry w barażach. Misję tę powierzono dotychczasowemu asystentowi Mistaka - Krzysztofowi Terebunowi.
Pierwsza runda
ŚKPR rozpoczął obiecująco, od zwycięstwa u siebie z SPR-em Tarnów. W drugiej kolejce świdniczanie zremisowali na wyjeździe z beniaminkiem z Lublina, co również przyjęto z zadowoleniem. Dopiero dalszy przebieg rozgrywek pokazał, że świdniczanie nie tyle zdobyli, co stracili jeden punkt, bo akademicy z Lublina przegrywali mecz za meczem. Potem zaczęły się schody. Zespół trapiły kontuzje, a młodzi zawodnicy mieli kłopoty z równą grą i realizacją założeń taktycznych. W meczach z Olimpią Piekary Śląskie i AZS-em Przemyśl stać ich było na trzydzieści minut przyzwoitego grania, ale to było zdecydowanie za mało by wzbogacić się o kolejne punkty. Te świdniczanie niespodziewanie zdobyli w szóstej kolejce na parkiecie w Legnicy. Wygrana 25:23 z Siódemką Miedzią dała jasny sygnał, że ŚKPR nie godzi się na dostarczyciela punktów. Tydzień później punkt w Świdnicy zostawił mocny KSSPR Końskie, a w ósmej kolejce Szare Wilki wygrały w Sosnowcu.W Pucharze Polski też nie było się czym pochwalić. Wprawdzie świdniczanie potraktowali te rozgrywki wybitnie ulgowo, ale przegrana 21:31 z drugoligowym średniakiem z Oławy była potwierdzeniem słabej dyspozycji Szarych Wilków.